Reklama

Tomasz Arabski: Od Madrytu do Smoleńska

Proces przeciwko byłemu szefowi KPRM to zwiastun planowanej przez PiS dobrej smoleńskiej zmiany.

Aktualizacja: 29.01.2016 17:42 Publikacja: 28.01.2016 18:13

Tomasz Arabski

Tomasz Arabski

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Ucieczka do słonecznej Hiszpanii się nie uda. Stanie pan przed sądem za Smoleńsk. A jeśli dojdziemy do władzy, to pana odwołamy – przepowiadali byłemu szefowi Kancelarii Premiera Tomaszowi Arabskiemu posłowie PiS w marcu 2013 r., gdy premier Donald Tusk wysyłał go na posadę ambasadora w Madrycie. Teraz spełniają obietnicę. Arabski został cofnięty z placówki do kraju, a teraz sąd zdecydował, że ruszy proces, który ma zbadać jego odpowiedzialność za Smoleńsk. Środowa decyzja sądu może otworzyć puszkę Pandory – obarczenie przez PiS czołowych polityków Platformy odpowiedzialnością za śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Na pierwszy rzut oka sprawa nie jest przełomowa. Sąd po prostu odmówił umorzenia prywatnego procesu, jaki organizatorom lotu do Smoleńska wytoczyła część rodzin ofiar związana z PiS. Sąd uznał, że nie może umorzyć sprawy bez procesu, bo ocena dowodów – przesądzenie o winie lub niewinności – możliwa jest tylko podczas rozprawy.

Klęska prokuratury

Krewni smoleńskich ofiar podkreślają, że Arabski, wówczas szef Kancelarii Premiera, nie złożył odpowiedniego zamówienia na lot prezydenta, zgodnie z tzw. instrukcją HEAD, która regulowała loty najważniejszych osób w państwie. Chcą doprowadzić do ukarania nie tylko Arabskiego, ale także dwojga jego podwładnych – Moniki B. i Mirosława K. – oraz dwójki pracowników ambasady RP w Moskwie – Justyny G. i Grzegorza C. Podstawą prywatnego aktu oskarżenia jest art. 231 par. 1 kodeksu karnego, który przewiduje do trzech lat więzienia za niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego.

Tak naprawdę jednak ta decyzja jest przełomem. Będzie to pierwszy otwarty sądowy proces w sprawie Smoleńska. Do tej pory śledztwa po katastrofie skończyły się jednym niejawnym procesem – przeciw wiceszefowi BOR gen. Pawłowi Bielawnemu.

To też klęska prokuratury cywilnej, która przez lata przekonywała, że odpowiedzialnych za katastrofę wśród żywych brak. W sprawie prywatnego pozwu smoleńskich rodzin prokuratura stanęła po stronie Arabskiego. I – tak jak jego adwokaci – domagała się umorzenia sprawy. A zatem przed sądem porażkę poniósł nie tylko Arabski, ale i prokuratura.

Reklama
Reklama

Nie znaczy to, że zwycięży linia PiS. A ona jest jasna niemal od pierwszych tygodni po katastrofie. Słynny parlamentarny zespół ds. Smoleńska kierowany przez Antoniego Macierewicza powstał trzy miesiące po katastrofie. A już kilkanaście dni później Macierewicz oznajmił, że Arabski i szef MON Bogdan Klich „szczególnie" odpowiadają za organizację wylotu delegacji prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska. – Pan minister Arabski zajmował się nie tylko organizacyjną funkcją przy okazji tej wizyty. Zajmował się także aspektami polityczno-dyplomatycznymi. Odbył on niesłychanie ważną rozmowę w Moskwie w tej sprawie 17–18 marca – oświadczył. – Mam nadzieję, że minister Arabski uzna za stosowne poinformowanie opinii publicznej, jak szeroki był zakres jego odpowiedzialności i jak daleko idące były skutki jego działań. Które decyzje podejmował? Które podejmował na skutek konsultacji z premierem Tuskiem?

Ta wypowiedź była zwiastunem późniejszej linii PiS: na polecenie Donalda Tuska Arabski poleciał do Moskwy, by spiskować przeciw prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Zresztą wyjazdowi Arabskiego do Moskwy w miarę upływu lat i swych kolejnych raportów Macierewicz przydawał coraz większego znaczenia. W ostatecznej wersji Arabski miał knuć przeciw prezydentowi z ówczesnym wicepremierem Igorem Sieczinem, byłym oficerem KGB, prawą ręką Putina i liderem frakcji „siłowików", oraz Jurijem Uszakowem, zastępcą szefa kancelarii rządu FR.

Faktem jest na pewno to, że rozmawiali w restauracji Dorian Gray, a w części spotkania nie było tłumaczki z polskiej ambasady, którą Arabski wyprosił, zabraniając informować ambasadora o rozmowach.

Sąd mnoży pytania

Tych, którzy liczą na zbadanie przez sąd „spisku z Putinem", czeka jednak rozczarowanie. Sąd zbada urzędniczą odpowiedzialność Arabskiego jako szefa Kancelarii Premiera za przestrzeganie procedur podczas przygotowywania przelotu prezydenta do Smoleńska.

Sam sąd mnoży pytania. Czy niewydanie formalnego zamówienia na lot 10 kwietnia przez KPRM miało wpływ na działania instytucji państwa i bezpieczeństwo pasażerów? Czemu zrezygnowano z obecności w Tu-154 rosyjskiego nawigatora, który mógłby pomóc w lądowaniu? Dlaczego załoga posługiwała się nieaktualnymi kartami podejścia do lotniska, które według sądu „nie zapewniały bezpiecznego lądowania"?

Organa ścigania parę razy już się odpowiedzialności Arabskiego przyglądały. Tyle że wszystkie instytucje – prokuratura wojskowa, prokuratura cywilna, NIK czy sądy – miały na ten temat sprzeczne opinie. Dlatego dotąd Arabski unikał odpowiedzialności.

Reklama
Reklama

Prokuratura cywilna trzy razy umarzała śledztwo w sprawie odpowiedzialności urzędników, w tym Arabskiego, za zaniedbania w organizowaniu smoleńskiej wizyty. Stwierdzono co prawda „poważne naruszenie" przepisów, ale według prokuratury to nie wystarczało do postawienia zarzutów. Jedyne, na co zdobyła się prokuratura, to wysłanie w 2012 r. do Donalda Tuska tzw. sygnalizacji, czyli opisu zaniedbań Arabskiego, Moniki B. oraz Mirosława K.

Symboliczna była sytuacja, gdy w sierpniu 2014 r. sąd unieważnił prokuratorskie umorzenie sprawy. W uzasadnieniu sędzia Wojciech Łączewski – ten sam, który potem chciał wsadzić do więzienia Mariusza Kamińskiego – sugerował, że w aktach mogą być dowody dające podstawę do zarzutów dla Arabskiego. Po tej decyzji sądu prokuratura wznowiła śledztwo, ale znów sprawę umorzyła. Prokuratury nie przekonał nawet raport NIK. „Istniejące przepisy były w wielu wypadkach lekceważone, czego tragicznym przykładem jest lot z 10 kwietnia 2010 r., który w myśl obowiązującego w Polsce prawa w ogóle nie powinien się odbyć" – napisano w nim.

Inne zdanie od prokuratorów cywilnych mieli wojskowi. W marcu 2015 r. prokuratura wojskowa zapowiedziała, że skieruje do prokuratury cywilnej materiały dotyczące uznania przez biegłych naruszenia przez Arabskiego instrukcji HEAD. To także była jasna sugestia, że prokuratorzy wojskowi w oparciu o ekspertyzę biegłych uważają, że należy rozważyć postawienie Arabskiemu zarzutów. Tyle tylko, że w ten sposób sprawa zatoczyła koło – wszak prokuratura cywilna już wielokrotnie uznała, że nie widzi do tego podstaw.

Proces z prywatnego aktu oskarżenia to dopiero początek smoleńskich rozliczeń. Po dojściu do władzy PiS robi remanent śledztw i instytucji związanych ze Smoleńskiem i szuka materiałów, które potwierdzałyby odpowiedzialność poprzedniej władzy za katastrofę. Docelowo na ławie oskarżonych – może politycznej, a może karnej – miałaby się znaleźć cała wierchuszka PO z ostatnich lat, na czele z Donaldem Tuskiem, Bronisławem Komorowskim oraz Ewą Kopacz. W planach PiS proces przeciw Arabskiemu jest tylko zwiastunem dobrej smoleńskiej zmiany.

Smoleński remanent PiS

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama