Reklama
Rozwiń
Reklama

Stankiewicz: PiS utonęło w Wenecji

Porażka przed Komisją Wenecką nie jest porażką szefa MSZ, rządu, ani nawet całego PiS. Jest głównie porażką Jarosława Kaczyńskiego.

Aktualizacja: 12.03.2016 05:58 Publikacja: 11.03.2016 20:37

Wiceministrowie spraw zagranicznych Konrad Szymański i Aleksander Stępkowski

Foto: PAP/ Radek Pietruszka

Ten wyrok musiał tak zabrzmieć. Gdy tuż przed świętami Bożego Narodzenia szef MSZ Witold Waszczykowski zwrócił się do Komisji Weneckiej z prośbą o ocenę kryzysu konstytucyjnego w Polsce, nad PiS zawisło widmo nieuchronnej katastrofy. Komisja Wenecka ma do siebie, że zawsze broni niezależności i niezawisłości sądów konstytucyjnych, z dystansem patrząc na władze państw, które zaraz po wyborach rzucają się na trybunały. Ponieważ PiS pasował do tego modelu oprawcy, więc ostateczna opinia Komisji Weneckiej nie powinna dziwić obozu władzy.

Politycy PiS mogą dziś snuć teorie spiskowe, podważające wiarygodność Komisji, mogą powtarzać jak katarynki, że jej opinie nie są wiążące, mogą nawet opowiadać, że będą z nimi polemizować — to bez znaczenia. Z punktu widzenia taktyki politycznej PiS, zwrócenie się do Komisji Weneckiej było błędem — bo porażka jest efektowna i dobrze zauważona na świecie.

Lider PiS już po przecieku wstępnego projektu opinii znalazł kozła ofiarnego — to Waszczykowski. „Nie ma co kryć, że pewne błędy zostały popełnione. Dotyczy to przede wszystkim przyjazdu Komisji Weneckiej. Ona prędzej czy później w Polsce by się pojawiła, ale powinno to nastąpić nie teraz, a za kilka miesięcy. Pewne sprawy byłyby już wówczas w naszym kraju załatwione” — oświadczył Jarosław Kaczyński. „Pewne sprawy” to głównie szczyt NATO w Warszawie, na którym władza chce uzyskać ze strony sojuszników gwarancje bezpieczeństwa przed agresją Putina.

Komisja Wenecka sprawę skomplikowała, bo USA stawiają sprawę jasno: do szczytu Kaczyński powinien wdrożyć jej zalecenia, jeśli chce myśleć o większej obecności amerykańskich chłopców nad Wisłą.

Co do politycznej taktyki zatem, Kaczyński ma rację — można było najpierw wycisnąć z Amerykanów deklaracje militarne, a gdy przywódcy NATO rozjadą się do domów, zaprosić Komisję Wenecką, bo wówczas jej opinie byłyby funta kłaków warte.

Reklama
Reklama

Obwinianie Waszczykowskiego i jego zastępcy, ministra ds europejskich Konrada Szymańskiego — który do końca walczył o przytępienie ostrza weneckiej opinii — byłoby jednak nieporozumieniem.

Jeśli oni popełnili błąd taktyczny, to Kaczyński — strategiczny. To lider PiS po wyborach zdecydował się rozpocząć wojnę z Trybunałem, podejmując serię kontrowersyjnych decyzji, które doprowadziły do obecnego kryzysu konstytucyjnego. To jest prawdziwe źródło dzisiejszych kłopotów PiS, nie zaś opinia z Wenecji.

Naiwnością jest sądzić, że nasi partnerzy z UE i USA zainteresowali się konfliktem wokół Trybunału tylko dlatego, że sprawa trafiła do Komisji Weneckiej. Zainteresowali się dlatego, że zaraz po wyborach lider zwycięskiego obozu wyłączył sąd konstytucyjny — a to zawsze rodzi pytania o jego intencje. W tym sensie główną odpowiedzialność za decyzję Komisji Weneckiej ponosi osobiście Jarosław Kaczyński.

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama