Jego zdaniem powody są dwa: niezrozumiały nawet dla sympatyków Jarosława Kaczyńskiego sprzeciw wobec Donalda Tuska oraz sprawa Bartłomieja Misiewicza. Kariera ulubieńca szefa MON ma być przez Polaków odbierana w następujący sposób: „jak się pisowcy dorwali, to okazują się niewiele lepsi niż kolesie od ośmiorniczek".
Trudno nie przyznać mu racji. Bez wątpienia reelekcja Tuska – popieranego przez PO – była pierwszym od dawna sukcesem opozycji oraz bolesnym ciosem dla PiS. Tyle tylko, że to sprawa emocji, które być może się zmienią. Ale problem dziś nazwany przez opozycję #Misiewiczami ma znacznie poważniejsze konsekwencje. To zjawisko bowiem to nic innego jak opisana w 1997 r. przez Jarosława Kaczyńskiego choroba, która – jak słusznie przewidywał – doprowadzi do klęski AWS, czyli TKM – teraz, k..., my.
Pod tym względem ostatnie miesiące są dla PiS fatalne. Jesienią sam PiS zaczął mówić o pazerności w państwowych spółkach. Atmosferę podgrzała wtedy niespodziewana dymisja ministra skarbu Dawida Jackiewicza. Również ostatnie roszady w państwowych firmach mogą być odebrane przez wyborców jako walka o wpływy, konfitury i „spokojną konsumpcję wyborczych zdobyczy" (cytat z kabaretu „Ucho Prezesa").
Obraz ten utwierdzają tylko kolejne doniesienia o milionowych zarobkach partyjnych nominatów PiS w spółkach Skarbu Państwa. W dodatku tak fatalne dla wizerunku PiS sytuacje jak afera korupcyjna przy okazji ochrony dworców na Światowe Dni Młodzieży to same prezenty dla przeciwników władzy. Opozycja już dziś podnosi argument, że za rządów PiS doszło do korupcji nawet podczas organizacji pielgrzymki Ojca Świętego do Polski.
Nawet wypadki samochodowe z udziałem pani premier czy ministrów, gdy mija pierwszy odruch sympatii i współczucia, stają się wizerunkowym obciążeniem, utwierdzającym przekonanie, że władza w sensie dosłownym „rozbija się limuzynami" po Polsce. Jeśli dodamy do tego weekendowe loty premier Szydło do Małopolski wojskowym samolotem CASA, mamy już wszystkie składniki niezwykle bolesnego uderzenia. Bo oczywiście takie sytuacje zdarzały się również w przeszłości. Zarobki politycznych nominatów za czasów PO były równie wysokie, i również wtedy zdarzały się wypadki aut BOR. Donald Tusk również latał państwowym transportem do rodzinnego Sopotu, a korupcja na styku państwowego biznesu zdarza się od samego początku III RP.