Jego zdaniem powody są dwa: niezrozumiały nawet dla sympatyków Jarosława Kaczyńskiego sprzeciw wobec Donalda Tuska oraz sprawa Bartłomieja Misiewicza. Kariera ulubieńca szefa MON ma być przez Polaków odbierana w następujący sposób: „jak się pisowcy dorwali, to okazują się niewiele lepsi niż kolesie od ośmiorniczek".
Trudno nie przyznać mu racji. Bez wątpienia reelekcja Tuska – popieranego przez PO – była pierwszym od dawna sukcesem opozycji oraz bolesnym ciosem dla PiS. Tyle tylko, że to sprawa emocji, które być może się zmienią. Ale problem dziś nazwany przez opozycję #Misiewiczami ma znacznie poważniejsze konsekwencje. To zjawisko bowiem to nic innego jak opisana w 1997 r. przez Jarosława Kaczyńskiego choroba, która – jak słusznie przewidywał – doprowadzi do klęski AWS, czyli TKM – teraz, k..., my.