Polska blokuje Ukrainie dostęp do UE

Protest drogowców niewiele dał. Bruksela uważa, że jest on nielegalny i niemoralny, inni wzywają do przywrócenia porządku, a Kijów skarży się na szkody gospodarcze.

Aktualizacja: 06.12.2023 06:17 Publikacja: 06.12.2023 03:00

Wiceminister infrastruktury Ukrainy Serhij Derkacz podczas spotkania z kierowcami ciężarówek na prze

Wiceminister infrastruktury Ukrainy Serhij Derkacz podczas spotkania z kierowcami ciężarówek na przejściu granicznym w Dorohusku

Foto: PAP/Wojtek Jargiło

Nie możemy zrozumieć, dlaczego polskie władze nie są w stanie zakończyć nielegalnego protestu na granicy – mówi nam Serhij Derkacz, wiceminister infrastruktury Ukrainy.

Od 6 listopada blokowane są przejścia graniczne, a kierowcy stoją po kilkanaście dni w korkach. To już trzecia blokada w 2023 r. Najpierw byli przewoźnicy, potem rolnicy, teraz inni przewoźnicy. Komisja Europejska już uznała, że Polska łamie prawo i ma otworzyć przejścia, którą są przecież punktami wjazdu do UE, a nie tylko do naszego kraju.

Czytaj więcej

Komisja Europejska żąda otwarcia granicy z Ukrainą

Więcej przejść

Umowa umożliwiająca swobodny dostęp ukraińskich przewoźników do rynku UE została podpisana w maju 2022 r., potem przedłużona, za każdym razem za zgodą Polski. Teraz rząd uważa, że powinno się wrócić do systemu pozwoleń, jak przed wojną.

Tyle że ani KE, ani inne państwa członkowskie (z wyjątkiem coraz bardziej antyukraińskich Węgier i Słowacji) tego postulatu nie popierają. Co więcej, byłoby to zabójcze dla gospodarki Ukrainy, odciętej od portów czarnomorskich.

Wiceminister Derkacz w rozmowie z „Rz” opowiada o stratach, jakie w wyniku blokady ponosi jego kraj – ale też Polska. Ukraina nie dostaje niezbędnych dostaw, bo przewozy komercyjne są blokowane. Ale nie tylko one: w teorii protestujący przepuszczają transporty z paliwem, żywnością czy humanitarne, ale w praktyce są z tym problemy.

Czytaj więcej

Nowe przejście dla pustych tirów. Czy rozładuje sytuację na granicy z Ukrainą?

– Żywność psuje się w kolejkach, paliwa zaczyna nam brakować. A transporty humanitarne często są uznawane przez Polaków za komercyjne – tłumaczy wiceminister. Dotyczy to zwłaszcza dóbr zakupionych, np. ze składek Ukraińców. Nie są darowiznami, więc nie są uznawane za dostawy humanitarne. Na brak możliwości przewiezienia, np. żywności, skarżą się też w UE firmy zachodnie. Derkacz przekonuje, że blokada uderza i w Polskę. – Dzwonią do nas polscy eksporterzy, mówiąc o znacznych opóźnieniach w dostawach. A polski eksport do Ukrainy wzrósł w tym roku aż o 40 proc. – podkreśla.

Polska skarży się też na tzw. e-kolejkę, czyli możliwość elektronicznego zarezerwowania sobie miejsca w kolejce do granicy. Mówi, że to system nieprzejrzysty i preferuje ukraińskich przewoźników. Derkacz zdecydowanie te oskarżenia odrzuca, ale wskazuje, co może się Polakom nie podobać. – Polacy nie jeżdżą w głąb Ukrainy. Przywożą towar i rozładowują go zaraz za granicą i normalnie zaraz wskakiwali do fizycznej kolejki. Ale kierowcy, którzy jadą np. z Charkowa, czy gdzieś z linii frontu, takich możliwości nie mieli – argumentuje. Według niego e-kolejka cywilizuje przewozy, bo po stronie ukraińskiej można czekać na parkingu, czy w hotelu (po polskiej nie ma takiego systemu). Według niego problemem nie jest sam system, ale deficyt przejść granicznych.

Dlatego Ukraina apeluje o otwieranie nowych przejść czy nowych pasów na dotychczasowych przejściach. – Przed wejściem Polski do UE na granicy z Niemcami było pięć razy więcej przejść niż teraz na granicy Ukrainy z Polską, czyli z UE. I to w warunkach wojny, gdy droga przez Polskę jest najbardziej ekonomiczna – powiedział Derkacz.

Czytaj więcej

Głodówka ukraińskich kierowców przerwana: „pewne porozumienie” osiągnięte

Potępienie protestu

Inny zarzut Polski dotyczy kabotażu, czyli wykonywania przez Ukraińców połączeń między państwami UE. Umowa UE–Ukraina zniosła obowiązek zezwoleń na przewozy z Ukrainy do UE, ale nie wewnątrz UE. Tyle że Polska nie przedstawiła żadnych danych na temat rzekomego kabotażu. Nie dostała ich ani Ukraina, ani Komisja Europejska, ani ministrowie transportu państw UE, którzy spotkali się w ostatni poniedziałek w Brukseli i którym polski minister przedstawił informację o problemach przewoźników.

Protestujący na granicy twierdzą, że od wielu miesięcy informowali ministerstwo o swoich problemach. Rząd jednak nigdy nie skierował do Komisji Europejskiej żadnych pytań czy protestów w tej sprawie. Zaczął kontaktować się z Brukselą, dopiero gdy ruszyły protesty. Nie jest więc jasne, jakie są ich prawdziwe przyczyny i czy faktycznie przewoźnicy cierpią z powodu umowy UE–Ukraina.

Bo Kijów ma w tej sprawie wątpliwości. – Niektórzy polscy przewoźnicy faktycznie mają problemy z powodu wojny. Ale nie z powodu tej umowy. Chodzi po prostu o to, że z powodu sankcji zamknięte dla nich zostały rynki rosyjski i białoruski – twierdzi Derkacz. Znaczący wzrost połączeń wykonywanych przez Ukraińców nie dziwi, bo praktycznie cała wymiana handlowa odbywa się teraz tranzytem przez Polskę. Co więcej, Polacy – czy inni przewoźnicy zagraniczni – nie chcą jeździć w głąb Ukrainy, obawiając się o swoje bezpieczeństwo. Te przewozy zatem też wykonują Ukraińcy.

Czytaj więcej

Ukraińcy grożą wystąpieniem o pokrycie strat za blokady granic

Wreszcie wątpliwości budzą liczby. Polska twierdzi, że przed wojną 63 proc. przewozów z Ukrainy do UE i powrotem wykonywali Ukraińcy, teraz to 92 proc. Kijów twierdzi, że owszem proporcja się zwiększyła, ale nie do 92 proc., tylko do 72 proc.

Polska próbuje przekonać KE do przywrócenia zezwoleń dla ukraińskich przewoźników, ale umowa nie przewiduje takiej możliwości. Znakomita większość krajów tego nie chce i uważa, że trzeba pomagać Ukrainie. Komisja Europejska uważa, że Polska zachowuje się bezprawnie, bo jej obowiązkiem jest pilnowanie wykonania unijnej umowy, a nie popieranie każdego protestu, który taką umowę blokuje. Co więcej, Bruksela przypomina Polsce, jak to jej tańsi przewoźnicy zalali rynki krajów zachodnich po akcesji Polski do UE.

Nie możemy zrozumieć, dlaczego polskie władze nie są w stanie zakończyć nielegalnego protestu na granicy – mówi nam Serhij Derkacz, wiceminister infrastruktury Ukrainy.

Od 6 listopada blokowane są przejścia graniczne, a kierowcy stoją po kilkanaście dni w korkach. To już trzecia blokada w 2023 r. Najpierw byli przewoźnicy, potem rolnicy, teraz inni przewoźnicy. Komisja Europejska już uznała, że Polska łamie prawo i ma otworzyć przejścia, którą są przecież punktami wjazdu do UE, a nie tylko do naszego kraju.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Francuskie międzynarodowe lotnisko znów działa po ewakuacji
Transport
Atak wandali na francuską kolej. Tłumy pasażerów na peronach i objazdy
Transport
Pogarszają się prognozy dla przemysłu motoryzacyjnego w Polsce
Transport
Boeing winny i zapłaci za katastrofy B737 MAX. Rodziny ofiar chcą jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Transport
Air France-KLM zawiodły się na igrzyskach w Paryżu. Wyniki mocno w dół