W czwartek, dzień po proteście litewskich firm transportu międzynarodowego, który sparaliżował Wilno, prezydent Litwy Gitanas Nauseda wezwał ministra transportu i komunikacji Jarosława Narkiewicza (Akcja Wyborcza Polaków na Litwie - Związek Rodzin Chrześcijańskich) do podania się do dymisji. „Prezydent nie może więcej ufać temu ministrowi i uważa, że powinien odejść ze stanowiska. (...) Minister Narkiewicz swoim zachowaniem pokazał, że kultura jego działania i pracy nie odpowiada temu odpowiedzialnemu stanowisku w rządzie XXI wieku - tłumaczył dziennikarzom Povilas Mačiulis doradca prezydenta, informuje agencja BNS.
Rządząca koalicja nie widzi powodów do odwołania ministra. Według nich ataki na ministra, to ataki na aktualnie rządzących. – Oczywiste jest, że w tej chwili mają miejsce ogromne naciski, próby obalenia rządzącej koalicji – powiedział dziennikarzom Gediminas Kirkilas, przewodniczący Socjaldemokratycznej Partii Pracy.
- Podejrzewam, że Jarosław Narkiewicz poruszył jakieś ważne interesy w tym systemie. Jasno widać, że to powoduje taką reakcję – dodał.
Tomas Biarżinskas - rzecznik premiera Sauliusa Skvernelisa skomentował w jego imieniu zarzuty, stawiane ministrowi. Komunikat został przekazany 21 listopada litewskiej agencji BNS:
„Według słów premiera, jasne jest, że minister (Narkiewicz-red), który pracuje całkiem niedawno, nie ma doświadczenia. Również jasne jest, że popełnił błędy i powinien unikać tych błędów w przyszłości. Minister powinien też unikać wszelkich działań, decyzji, które mogą postawić w wątpliwość jego osobistą reputację lub wywołać potencjalny konflikt.