Pierwszy z nich to „Matka Królów” (Kino Polska, niedziela, godz. 20.45, poniedziałek, godz. 9.05).

Reżyser Janusz Zaorski wspaniale przeniósł na ekran rozliczeniową powieść Kazimierza Brandysa, traktującą o losie zwyczajnych ludzi uwikłanych w polski stalinizm. Powstał z niej intrygujący film z niezwykłymi rolami. Mówię to nie dlatego, że sam w nim wystąpiłem, bo przede wszystkim mam na myśli wspaniałe aktorstwo Magdy Teresy Wójcik.

Drugi wybitny to „Sól ziemi czarnej” (TVP Kultura, niedziela, godz. 20.30, poniedziałek, godz. 15.00) według scenariusza i w reżyserii Kazimierza Kutza. Przepiękna ballada o dawnym Śląsku, który po trosze przeniósł się już do legendy. Ten film szczególnie jest mi bliski, bo urodziłem się w Lipinach Śląskich. Na Śląsku mieszkał mój dziadek, z urodzenia wprawdzie Wielkopolanin, choć także powstaniec śląski. Doskonale pamiętam ten Śląsk, jakiego już nie ma. Jego, tak wiernie oddany przez Kazimierza Kutza, klimat. Dwa wielkie, choć całkiem różne dzieła polskiego kina. Gorąco je polecam, bo to prawdziwa przyjemność trafić na takie filmy w telewizji.

Moją uwagę zwróciła też „Zagadka Kaspara Hausera” (TVP Kultura, poniedziałek, godz. 1.00) w znakomitym ujęciu Wernera Herzoga. Niezwykła, tajemnicza historia, od lat inspiruje wielu twórców. Oto nagle w jednym z niemieckich miasteczek pojawia się człowiek, z którym trudno nawiązać kontakt, bo nie mówi. Nie wiadomo skąd przybył, ani kim jest. Ginie w niejasnych okolicznościach. Z chęcią znów obejrzę wersję zaproponowaną przez Herzoga, jakkolwiek pora emisji może być dla widzów prawdziwą szkołą przetrwania.

Trzy zupełnie odmienne, ale wielkie filmy, obok których nie wolno przejść obojętnie.