Dla wielu z państwa skład naszej reprezentacji będzie wielką niespodzianką, przypomnijmy wiadomość dnia: wczoraj w nocy Sejm przegłosował ustawę nakazującą Leo Beenhakkerowi wystawienie na mecz z Niemcami wybrańców narodu, a nie trenera. Ale oto już widać naszych, jak z podniesionymi głowami wbiegają na murawę. A więc skład Polaków. Na bramce Komorowski, w obronie: Kalisz, Schetyna, Kaczyński, Kopacz. W pomocy: Pawlak, Ziobro, Olejniczak, na środku z opaską kapitana Tusk.
Wiemy, jak wiele zależy od tego, czy jest z siebie zadowolony. W ataku Niesiołowski z Kurskim, obaj rozgrzani do biało-czerwoności, widać, jak bardzo czekali na ten mecz. I ławka rezerwowych: Dorn, Marcinkiewicz, Rokita, Miller i Brzytwa, jak pieszczotliwie koledzy z drużyny nazywają Oleksego. Wiemy, że Leo nie mógł wystawić Palikota, zawieszonego przez fifę po badaniach lekarskich. To wielka strata dla polskiego balona, jak mówiło się kiedyś na piłkę. Zaczęli. Tusk do Schetyny, ten dalekim wykopem w kierunku Komorowskiego, ale piłkę przejmuje Kaczyński.
Kaczyński głową do Kurskiego, Kurski pada na murawę po brutalnym wślizgu Olejniczaka. Żółta kartka dla Kopaczowej za dyskusje z Tuskiem. Znowu nasi, Ziobro kiwa Kalisza i sunie na bramkę, piękny strzał... Niestety, w ostatniej chwili zablokowany przez Niesiołowskiego. Niemcy są zdezorientowani, nie dotknęli jeszcze piłki, tymczasem po naszych widać już oznaki zmęczenia. Znowu Kaczyński skrzydłem, przerywa jego akcję Tusk, którego fauluje Kurski, którego szarpie za koszulkę Marcinkiewicz, którego z powrotem na ławkę rezerwowych ciągnie Dorn, którego akcję przerywa gwizdek... czajnika. Wtedy się obudziłem. I wystraszyłem, że gdy z okazji Euro 2008 politycy we wszystkich telewizjach będą się mądrzyć o zgraniu, grze fair i rozbudzonych nadziejach Polaków, pęknę ze śmiechu i nie doczekam wygranej.