By usłyszeć takie słowa, trzeba udać się do Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. Tam nieprzerwanie trwa kult Kim Ir Sena uważanego za ojca narodu.

Przed jego pozłacanym pomnikiem niewyobrażalnej wysokości, kłaniają się wciąż mali i duzi mieszkańcy tego raju na pokaz. – Po wylądowaniu w Phenianie już na lotnisku poproszono nas o oddanie telefonów komórkowych, mimo że polecieliśmy tam na zaproszenie władz – opowiadał „Rz” autor filmu. – Na nic zdały się tłumaczenia, że to narzędzie pracy – także dyktafon i aparat fotograficzny. Wrzucono wszystkie telefony do jednego foliowego worka i odzyskaliśmy je dopiero przed odlotem.

Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że od 1989 roku, kiedy był tam z kamerą Andrzej Fidyk, by zrealizować „Defiladę”, nic się nie zmieniło. Poza tym, że miejsce Kim Ir Sena zajął jego syn Kim Dzong Il. Wycieczki zagranicznych turystów pod ścisłą opieką, a raczej kontrolą miejscowych przewodników dowiadują się o wielkich zasługach przywódców narodu koreańskiego i fatalnej zachodniej propagandzie, która próbuje zniszczyć ich wyjątkowe osiągnięcia.

Szczególną dumą jest zaś Arirang – spektakl ku czci ojca narodu. To gigantyczne widowisko odbywa się na stadionie z udziałem tysięcy perfekcyjnie wytrenowanych tancerzy w różnym wieku.

[i]17.05 | TVP Kultura | czwartek[/i]