Nie ukrywał też, a wręcz przeciwnie podkreślił teatralną proweniencję całości – podstawą scenariusza była bulwarowa sztuka kryminalna Roberta Thomasa sprzed ponad 40 lat. To jednocześnie kryminał w typie Agathy Christie, komedia, a chwilami nawet farsa, melodramat i musical. Reżyser wykorzystuje gatunkową różnorodność do operowania odmiennością nastrojów. Fabuła jest prosta, ale bardzo precyzyjnie podana. Osiem kobiet – żona, teściowa, siostra, córki, służące podejrzane są o zabójstwo pana domu.
Szybko się okazuje, że każda miała motyw, by zamordować, każda z nich ukrywa jakiś sekret, ale jednocześnie każda ma alibi. Rozpoczynają więc grę, w której za niewinnymi uwagami bądź kąśliwymi ripostami kryją się zasadzki. Usiłując rozwikłać tajemnicę zbrodni, oskarżają się nawzajem, tworzą, by wkrótce je rozbić, koalicje. Trup jedynego w tym domu mężczyzny wyzwala skrywane przez lata emocje, zmusza do działań, o których – być może – marzyły, ale nie wierzyły w możliwość ich spełnienia. W ciągu jednej nocy pokazują, jakimi są naprawdę, często jest to zaskakujące dla nich samych.