Względne szczęście w serialu o wcześniakach

Życie zatoczyło koło, czyli telewizja publiczna powraca do produkcji telenoweli dokumentalnej. Tym razem o wcześniakach.

Publikacja: 12.09.2015 18:02

"Moje 600 gramów szczęścia"

"Moje 600 gramów szczęścia"

Foto: TVP

16 lat temu na antenie TVP 1 pojawił się „Pierwszy krzyk". Była to telenowela dokumentalna pokazująca szpitalne okoliczności narodzin oraz historie rodzin, którym to szczęście się przydarzyło. Wcześniej jeszcze powstał „Szpital Dzieciątka Jezus" – pierwsza polska telenowela dokumentalna, której pomysłodawcą był Stanisław Krzemiński. Potem „Centrum nadziei" z małymi bohaterami w rolach głównych pokazał TVN.

Telenowele dokumentalne zawładnęły wyobraźnią widzów, którzy wiernie śledzili losy bohaterów. Potem, naturalną koleją losu, zmęczyli się jednak tasiemcowymi opowieściami z życia wziętymi pragnąc coraz większych podniet dla nieco zdeformowanej już wrażliwości.

„Moje 600 gramów szczęścia", czyli nowa telenowela dokumentalna w Dwójce, została zaplanowana jako sukces, powrót po latach do telewizji publicznej opowieści z życia wziętej. Czterdzieści 40-minutowych odcinków pokazywanych od poniedziałku do piątku, od 14 września o 17.15 w TVP 2, ma stać się nie tylko magnesem dla publiczności lubiącej „ciągi dalsze", ale także kartą przetargową w walce o widza z telewizjami komercyjnymi.

Do realizacji tej produkcji zatrudniono Anetę Kopacz nominowaną w tym roku do Oscara za dokument „Joanna". – Na początku było ciężko – wyznała na konferencji dokumentalistka. – Każdy traktował nas i kamerę jak intruza. I tak naprawdę w takich momentach i w takich miejscach rzeczywiście jest intruzem. No ale – jak wiemy – telewizja i intymność to nie są pojęcia do pogodzenia. W takiej konfrontacji zwycięża telewizja zawsze mająca słuszne argumenty: rodzi się coraz więcej wcześniaków (już co dziesiąte dziecko), dzieło ma istotne walory edukacyjne i łamie stereotypy, a na dodatek buduje zrozumienie między lekarzami, a pacjentami.

– Traktujemy dokument bardzo poważnie, staramy się zredefiniować go na nowo – mówił na konferencji prasowej Jerzy Kapuściński, szef TVP 2. – Obce są nam gatunki, które ten dokument psują. Oczywiście jest to pewien eksperyment, bo nie mieliśmy dotąd dokumentu codziennego. Wracanie do korzeni tego gatunku jest też naszą powinnością, bo rzeczywistość jest fascynująca i sztuka, dokumentaliści, powinni ją pokazywać w jak najszerszym kontekście.

Przytaczam tę dość długą wypowiedź między innymi dlatego, że kilka jeszcze lat temu programowany przez Jerzego Kapuścińskiego dokument w TVP 2 miał się świetnie i polegał na produkowaniu i emitowaniu filmów o walorach także artystycznych. Dla przypomnienia – powstało wówczas wiele ważnych filmów np. w cyklu „Encyklopedia Sztuki XX wieku" wzbogacając telewizyjne archiwum o portrety takich twórców jak Tadeusz Różewicz czy Zbigniew Herbert.

Dziś, jak widać, poważne traktowanie dokumentu oznacza co innego. Nie wiem tylko, czy ten powstający teraz serial widzowie będą chcieli oglądać za dziesięć, powiedzmy lat. I jak da się wytłumaczyć, że w komercyjnym rachunku telewizji publicznej zwycięża doraźność, a nie kultura.

Telewizja
„The Last of Us” bije rekord w Ameryce, a zagrożenie rośnie
Materiał Promocyjny
VI Krajowe Dni Pola Bratoszewice 2025
Telewizja
„Duduś”, który skomponowała muzykę „Stawki większej niż życie” i „Czterdziestolatka”
Telewizja
Agata Kulesza w akcji: TVP VOD na podium za Netflixem, Teatr TV podwoił oglądalność
Telewizja
Teatr TV i XIII księga „Pana Tadeusza" napisana przez Fredrę
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Telewizja
Teatr TV odbił się od dna. Powoli odzyskuje widownię i artystów
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont