Poszło o to, że podczas show na żywo piosenkarka Gosia Andrzejewicz zasugerowała jurorowi Tomaszowi Jacykowowi, iż załatwi mu pracę... w oczyszczalni ścieków. Chwilę później Jacyków poradził innej uczestniczce programu, niejakiej Jolancie Rutowicz, żeby „rzadziej pochylała się nad zamkniętą muszlą klozetową, bo jej kariera szybko się skończy”.

Rutowicz została gwiazdą TVP po udziale w reality show Czwórki, znana jest z charakterystycznego uzębienia oraz zdjęć z Jarosławem Jakimowiczem, też gwiazdorem, który znany jest z tego, że zna go Jolanta Rutowicz. Kto się pogubił, niech się nie martwi, chodzi wszak o chamienie, a nie jego czołowych reprezentantów. A ono może mieć różne oblicza.

Ktoś mógłby pomyśleć, że TVP szybko odetnie się od zachowania swoich celebrytów. Ktoś bardzo naiwny. „Odnieśliśmy sukces – odparował rzecznikowi Jarosław Burdek, wicedyrektor Dwójki do spraw rozrywki. – Oglądalność programu jest jego miarą. To podstawowe kryterium do oceny formatów rozrywkowych”. Warto przypomnieć, że już w poprzedniej edycji programu „Gwiazdy tańczą na lodzie” widzowie usłyszeli dialog Dody z Przemysławem Saletą: „Saleta, ciągnij fleta” – „Doda, zrób mi loda”.

Dziś TVP chyba już sama nie wie, czy jej lodowy show jest programem rozrywkowym czy misyjnym. Za tym drugim gatunkiem przemawia podobno fakt, że dzięki łyżwiarskim wygibasom otwarto już w Polsce... 150 lodowisk.

Moim zdaniem – zamiast jeździć po kraju i liczyć tafle, decydenci na Woronicza powinni wziąć przykład ze swoich gwiazd i też ułożyć jakiś brzydki wierszyk o rzeczniku. Pan Burdek mógłby np. kręcić piruety na zamarzniętym jeziorze i wołać do kamery: „O co tyle krzyku, ty gupi niegrzeczniku!”. Dzięki temu mógłby zostać prawdziwą gwiazdą, bo na razie to ma jedynie fajne zadatki.