Jako pierwszy w euforię wpadł Piotr Kraśko, wieloletni korespondent TVP w USA, dziś prowadzący „Wiadomości”. Ameryka to jego oczko w głowie, ale czasem przypomina policyjnego koguta. „Joasiu! – wołał Kraśko już na kilka dni przed wyborami do korespondentki TVP – Czy niebo się otworzyło?! Czy ziemia zadrżała?!”. Okazało się, że nie.
Takie są skutki zmian personalnych na Woronicza. Kiedy Kraśko był w Stanach Zjednoczonych, nie tylko ziemia drżała bez przerwy, ale i widzowie w obawie, żeby mu się nic nie stało, gdy przeczesuje Amerykę w poszukiwaniu złotych myśli. Zostawmy Kraśkę, bo nie tylko on zagrzał się jak silnik Jumbo Jeta.
Dziennikarka telewizji publicznej, która nadawała z Phoenix, też poszła na całość, mówiąc o McCainie: „Duch pilota myśliwca wojskowego jest w nim cały czas żywy!”. Fascynujące były zdjęcia z Kenii, skąd pochodzą przodkowie Obamy. W TVP postawiono na szamana, który wynik wyborów odczytał z muszelek. TVN z kolei doniosła, że wróżby dla Obamy wcale nie są dobre, bo ulewa zniszczyła telebim w jednej z kenijskich wiosek.
I tak, od sensacji do sensacji, od bicia piany do bicia na alarm. Czy można się zatem dziwić posłowi Górskiemu z PiS, że i on postanowił wykrzyczeć swój ból, stwierdzając (podobno kolega mu podpowiedział), że „wybór Obamy to koniec cywilizacji białego człowieka”? Chodzą słuchy, że Górski pójdzie za ciosem i wyemigruje na księżyc. Wspólnym lotem zainteresowany jest podobno Mike Tyson. Z przyjemnością będę państwa informował o przebiegu ich spotkania.