Zaczęło się, kiedy jurorka Foremniak chwaliła młodych tancerzy. „Chłopaki, teraz będą dziewczyny, flesze...”. „I narkotyki” – dodał z uśmiechem drugi juror, Kuba Wojewódzki. „Ploszę pana, co to są nalkotyki?” – pyta chłopczyk. Zacząłem kaszleć i uciekłem z pokoju. Jak dziecko przestrzec, skoro facet w telewizji cieszy się jak głupi. Ale Wojewódzkiemu najwyraźniej taniec też się spodobał, więc krzyczy: „Jesteście super. Tańczycie, jakbyście zażyli wcześniej pigułkę gwałtu!”. „Ploszę pana – mówi chłopczyk. – Ja też chcę taką pigułkę”.

Zbladłem, ale nic, gorzej już nie będzie. A jednak. Śpiewa boys band, fajnie śpiewa, ale kamera pokazuje jurorkę Chylińską, która nagle zaczyna robić miny, jakby się rzeczywiście czegoś nałykała. A potem woła: „Marcin jest w moim typie. I chcę powiedzieć, że po raz ostatni występuję z Małgosią Foremniak, bo ona mi wyrywa najlepsze towary!”. Rany boskie, co tam się wyprawia? „Ploszę pana, co to znaczy – wylywa towaly?” – słyszę z fotela.

Telefon zadzwonił, zostawiłem chłopczyka. Ale z przedpokoju już słyszę Wojewódzkiego: „Człowieku, ja mam wrażenie, że nawet twoja kiszka stolcowa tańczyła!”. A zaraz potem Chylińską: „Byłeś zajebisty!”. Nie wytrzymałem, wykręciłem korki. Chłopczyk w krzyk, dzwonek do drzwi, otwieram – sąsiad. „A pan co tak po ciemku z dzieckiem siedzi” – pyta podejrzliwie. Chciałem wytłumaczyć, ale chłopczyk już go złapał i woła: „Tatusiu, ja chcę nalkotyki i pigułkę gwałtu! A co to jest kiszka stolcowa? Tatusiu, a czy ty jesteś zajebisty?!”. Sąsiad zrobił duże oczy, spojrzał z byka, potem zobaczyłem ciemność. Ma facet talent w ręce. Ale na jurora w TVN by się nie nadawał. Za mało wyluzowany.