Rangę festiwalu podniesie zapewne Gdyńska Nagroda Dramaturgiczna, wyróżnienie ustanowione przez prezydenta miasta, które zostanie przyznane i wręczone w tym roku po raz pierwszy. Do konkursu mogły być zgłaszane sztuki pisane po polsku, przez żyjącego autora, nigdzie dotąd niewystawiane. Napłynęło ponad 200 tekstów. Nagrodzonych poznamy wkrótce.
Jacek Bunsch, twórca i dyrektor R@Portu, miał świetny pomysł na tę imprezę. Uznał, że powinna mieć godnego patrona, swoisty punkt odniesienia dla spektakli ubiegających się o wzięcie w niej udziału. Co więcej, nie zadekretował mistrza raz na zawsze, ale chce, by każdorazowo młodzi twórcy mogli się zmierzyć z inną wielką indywidualnością. Dwa lata temu był to Witold Gombrowicz, poprzednio -Tadeusz Różewicz, teraz – Sławomir Mrożek. Panie i panowie autorzy, reżyserzy i wszyscy artyści teatru: w tym roku znów równaj w górę, do Mrożka!
W rozmowie z Janem Bończą-Szabłowskim, który przygląda się festiwalowi od początku, Jacek Bunsch wspomina, jak zmieniały się kolejne edycje imprezy, co wiązało się z odmiennymi oczekiwaniami wobec teatru i widzeniem świata przez jego twórców. Jak będzie teraz? Jacek Bunsch już dostrzega ciekawe powiązania między spektaklami i zapewnia, że na pewno nie będzie... konwencjonalnie. No, ale jak się ma za patrona Mrożka, to zobowiązuje.
Przedłużeniem ciekawych refleksji o dramaturgii autora „Tanga” oraz jego trwałej obecności w mentalności Polaków i naszym języku, zawartych w rozmowie, jest esej Janusza R. Kowalczyka poświęcony pisarzowi.
37 dramatów w ciągu pół wieku, od „Policji”, po „Piękny widok”. Za każdym razem zaskakiwał, fascynował, zmuszał do przewartościowań. „Mrożek – pisze Kowalczyk – w satyrycznych utworach, prozatorskich, dramatycznych czy rysunkowych, umiał przemycić głęboką prawdę o świecie, w jakim przyszło nam żyć. Tworzył ironiczne łamigłówki intelektualne, które nigdy nie były aluzjami wprost, więc nawet cenzorzy pozostawali wobec nich bezsilni. W czasach PRL trudno byłoby znaleźć równego Mrożkowi mistrza kamuflażu”.