Inżynier Mamoń byłby zawiedziony

"Courtney Love" Strzępki i Demirskiego o Nirvanie to ich pierwszy spektakl podszyty zmęczeniem sławą – pisze Jacek Cieślak

Aktualizacja: 07.01.2013 17:37 Publikacja: 07.01.2013 17:25

www.teatrpolski.wroc.pl

www.teatrpolski.wroc.pl

Foto: Teatr Polski we Wrocławiu

Zaczynali w Wałbrzychu, atakując stołeczne gwiazdy i polityków, tak jak postpunkowa Nirvana z dalekiego Seattle. Przewrotnymi, antykapitalistycznymi spektaklami upominali się o wykluczonych, dla których Złote Tarasy są potiomkinowską wioską polskiego kapitalizmu. „Tęczowa Trybuna 2012" o niezrealizowanych marzeniach związanych z Euro, „W imieniu Jakuba S." o tym, jak kredyty zastąpiły pańszczyznę, a konsumpcjonizm zniszczył solidarność – wprowadziły duet na top jak płyta „Nevermind" grupę Kurta Cobaina.

W spektaklu Polskiego we Wrocławiu dużo jest mocnego grania na żywo oraz biografii Nirvany, ale to tylko hasła wywoławcze. Znamienne, że nie słyszymy największego hitu „Smells Like Teen Spirit". W pierwszym, zresztą przydługim akcie, nie ma też tylu groteskowych fraz Demirskiego jak w poprzednich spektaklach. Tak jakby duet był rozgoryczony i dawał do zrozumienia, że nie będzie zabawnie i przebojowo jak kiedyś.

Ich Cobaina (Marcin Pempuś) zwala z nóg depresja. Poleguje w barłogu garażowej scenografii, przykrytej dachem plenerowej estrady. Chowa się przed nami pod kołdrę. Jest zmęczony dokładnie tak jak Strzępka i Demirski. Wyrzutem sumienia staje się córka: jeżdżące na rowerku dziecko we mgle. A rodzice pytają: czy warto tak harować? Nie lepiej mają przeciętniacy, którzy w weekendy piją wino i oglądają Nirvanę na YouTube?

Najlepsza jest scena, gdy Cobain, Love, Axl Rose i Amy Winehouse zrywają kontrakty i wracają do rodzinnych stron. Leniuchują i marzą o tym, by znowu żyć bezkompromisowo: zdemolować biura żerujących na nich korporacji.

Ale idylliczną scenę z muzykami Nirvany w jedwabnych halkach, tulących się czule jak dziewczyny, Strzępka wyreżyserowała jak farsę. Cobain żądał przecież, by dzielić się tantiemami „nie po równo". Z utopijnego myślenia o wspólnocie budzi nas Courtney.Mówi: nie ma miejsca i czasu, do którego moglibyśmy wrócić, by być razem. Trzeba być wiernym marzeniom, ale iść do przodu. 36-letnia Katarzyna Strączek, od 2001 r. związana z Polskim, mocno zagrała Love. Śpiewa jak ona. I chce być tak twarda jak Strzępka.

Demirski rozwinął formułę budowania wielokrotnie złożonych, komentujących się wzajemnie postaci. Aktorzy grają jednocześnie Nirvanę i polski zespół z Mazur. Adam Cywka jest producentem i Billem Clintonem, który gratuluje Cobainowi rozkręcenia amerykańskiej gospodarki. Zachęca do harówy. I kpi, bo politycy ukradli gwiazdom show. Stali się największymi celebrytami. Za to muzyków ogarnia polityczny konformizm. Kurt Novoselic (Andrzej Kłak) został Działaczem Demokratycznym. Na stronie wyznaje, że jeśli tak wielki zespół jak Nirvana nie zmienił zasad fonografii, to mówienie o demokracji jest propagandą. Trzeba zarobić na farmę z palmą.

Nas najbardziej powinna przerażać klęska zespołu z Mazur. Czuł się wielki jak Nirvana, marzył o Jarocinie. A gdy tam przyjechał, zamiast festiwalu buntowników, zastał imprezę kupioną przez koncern tytoniowy. Rock był poligonem doświadczalnym wschodnioeuropejskiego kapitalizmu, który nie dba o wartości, ludzki i krajowy kapitał. Ironiczne są sceny z Open'era, gdzie marzenia o gwiazdach z Zachodu zamieniają się w koszmar nadmiaru, kolejki po bigos i... do toalety.

Może i szkoda, że „Courtney" nie przypomina „Tęczowej Trybuny" i „W imieniu Jakuba S.". Ale czy czekając na hit w dawnym stylu, nie jesteśmy jak rekiny fonografii, didżeje z komercyjnego radia i inżynier Mamoń? Artystów zawsze zabija odcinanie kuponów. Dlatego weźmy sobie do serca szyderczą sekwencję z Cobainem celebrującym 70-lecie Nirvany i otwórzmy się na nowe. Może popłyniemy dalej.

Zaczynali w Wałbrzychu, atakując stołeczne gwiazdy i polityków, tak jak postpunkowa Nirvana z dalekiego Seattle. Przewrotnymi, antykapitalistycznymi spektaklami upominali się o wykluczonych, dla których Złote Tarasy są potiomkinowską wioską polskiego kapitalizmu. „Tęczowa Trybuna 2012" o niezrealizowanych marzeniach związanych z Euro, „W imieniu Jakuba S." o tym, jak kredyty zastąpiły pańszczyznę, a konsumpcjonizm zniszczył solidarność – wprowadziły duet na top jak płyta „Nevermind" grupę Kurta Cobaina.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Teatr
„Ziemia obiecana": co powiedzą Kleczewska, Głuchowski i Klata o dzisiejszej sytuacji?
Teatr
Czy Urząd Świętokrzyskiego planuje przetarg na teatr w Kielcach?
Teatr
Co będzie, gdy wejdą Ruscy i zaczną się rozbiory? Nowa sztuka Szczepana Twardocha
Teatr
Historia mężczyzny bez ręki, którą obcięło ISIS
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Teatr
Nie żyje Ewa Dałkowska. Była artystką ponad podziałami