Po raz pierwszy od czasu ogłoszenia niepodległości w kraju przeprowadzono takie głosowanie. Wszyscy traktowali je jako naturalne zakończenie „jedwabnej rewolucji", do której doszło wiosną.
Również po raz pierwszy w historii w parlamencie nie znalazła się Partia Republikańska – pierwsza założona w niepodległej Armenii – która była u władzy od 2000 roku. To jej rządy wywołały w końcu gwałtowne uliczne protesty. Musiał wtedy ustąpić premier (który wcześniej był prezydentem) Serż Sarkisjan, a jego miejsce zajął Nikol Paszinian.
– Atmosfera tych wyborów była unikalna i my to odczuwamy – opisała głosowanie szefowa misji OBWE monitorującej kampanie i same wybory, Polka Urszula Gacek.
– Chcę, by zaczęły się w końcu zmiany. Takie, które naprawdę doprowadzą do rozwoju kraju – powiedziała dziennikarzom jedna z Ormianek głosujących w stolicy Erywaniu.
Wiosenne rozruchy odsunęły od władzy Partię Republikańską, powszechnie oskarżaną o sprywatyzowanie państwa i niebotyczną korupcję. – Obecnie wsparcie otrzymał dość szczególny wybór polityczny. Z jednej strony to poważne zmiany wewnątrz kraju, otwarta walka z korupcją, zwrot w stronę Zachodu, ale z zachowaniem związków z Moskwą – opisał zmiany moskiewski ekspert Andriej Suzdalcew.