W ciągu ostatniej doby w Hiszpanii z powodu COVID-19 zmarło 367 osób - mniej niż poprzedniego dnia, gdy ofiar było 440. Odnotowano także spadek dobowej liczby nowych przypadków zakażenia SARS-CoV-2 (2796, o 1839 mniej niż dzień wcześniej).
Jak dotąd w Hiszpanii ozdrowiało 92355 zakażonych. Wśród nich jest pacjent szpitala w w Torrejón na wschód od Madrytu - 65-letni Julio Lumbreras, którego historię opisuje "El Pais".
Mężczyzna nie podróżował do Włoch ani Chin. Jak powiedział jego syn Sergio, 65-latek nie miał kontaktu z nikim, kto odwiedzał te państwa. 19 lutego Julio Lumbreras zaczął odczuwać objawy grypopodobne. Ani on, ani - kilka dni później - jego lekarz nie podejrzewali koronawirusa. Po wystąpieniu u niego problemów z oddychaniem mężczyzna został skierowany do szpitala na prześwietlenie klatki piersiowej. Lekarze zdiagnozowali początek zapalenia płuc, przepisali 65-latkowi antybiotyki i odesłali go do domu.
Stan zdrowia mężczyzny pogarszał się, a leki nie pomagały. 26 lutego Julio Lumbreras w ciężkim stanie trafił do szpitala, następnego dnia został zaintubowany. - Myśleliśmy, że tylko na kilka dni - powiedział "El Pais" syn pacjenta.
Początkowo lekarze nie wiedzieli, że 65-latek choruje na COVID-19. Epidemia w Hiszpanii dopiero się rozpoczynała, a gdy wreszcie u chorego przeprowadzono testy na SARS-CoV-2, wyniki były negatywne. Dopiero kolejne badanie dało wynik pozytywny. Pacjent należał do grupy ryzyka - jest mężczyzną starszym niż 60 lat, chorował na nadciśnienie i chorobę płuc wywołana paleniem.
Lekarze bez rezultatu poddawali mężczyznę eksperymentalnym terapiom. Lumbreras był podłączony do respiratora, co odciskało piętno na płucach - pisze "El Pais".