Na reakcję rosyjskich mediów nie trzeba było długo czekać. Dziennikarz państwowej agencji Itar-Tass zapytał rzecznika MSZ Rosji, „jak wystąpienia w polskich mediach ściganego międzynarodowym listem gończym emisariusza tzw. Czeczeńskiej Republiki Iczkeria mogą wpłynąć na stosunki rosyjsko-polskie”. „Udostępnienie Zakajewowi, który jest oskarżony o terroryzm, anteny programu drugiego polskiej telewizji państwowej oraz strony w gazecie „Rz” nie może nie wywołać oburzenia” – odpowiedział Michaił Kamynin. Dodał, że widocznie nie wszystkim w Polsce leży na sercu fakt, że „w stosunkach polsko-rosyjskich pojawiła się pozytywna dynamika”. Jego oświadczenie trafiło na stronę internetową MSZ.
Co na to polski resort dyplomacji? – Ta sprawa nas nie dotyczy. Ahmed Zakajew przybył do Polski jako osoba prywatna, a nie na zaproszenie jakiegokolwiek organu administracji państwowej – oznajmił „Rz” rzecznik Piotr Paszkowski.
Zakajewa, który ma status uchodźcy politycznego w Wielkiej Brytanii, do Polski zaprosiło Stowarzyszenie Wolne Słowo. Zorganizowało ono konferencję z udziałem opozycjonistów z kilkunastu krajów. – Wystąpiliśmy do prezydenta o patronat, ale odmówił. Zaprosił nas do Belwederu, bo nie widział powodu, dla którego konferencja o prawach człowieka nie miałaby się tam odbyć – powiedział „Rz” Adam Borowski ze stowarzyszenia.
Były wiceszef dyplomacji Paweł Kowal (PiS) uważa, że łączenie sprawy wywiadów i stosunków polsko-rosyjskich to „klasyczny przykład spiskowej teorii świata, która w dyplomacji przeszła już do historii”. – Chodzi o decyzje wolnych mediów, które są niezależne od rządu – podkreślił. Również Stanisław Ciosek, były ambasador Polski w Rosji, wątpi, by wywiad mógł wpłynąć na stosunki między Moskwą a Warszawą.
– Reakcja Rosji to nieporozumienie. To dowód na to, że w Rosji powraca przekonanie, iż wolna prasa nie istnieje, bo wszystkie media są manipulowane – mówi nam polski dyplomata, który prosił o zachowanie anonimowości. Dodaje, że w czasie rządów Jelcyna nikomu by nie przyszło do głowy, by oficjalnie reagować na głosy prasy. – Najwyraźniej ostatnie lata skutecznie wyprały mózgi urzędników. Dziennikarz zapewne zadał pytanie o Zakajewa na polecenie jakiegoś urzędnika – podkreśla.