- Poparcie tej ustawy wynika ze zobowiązań koalicyjnych. Tymoszenko zgodziła się na to. To był jeden z warunków jej desygnacji na szefa rządu w grudniu zeszłego roku – mówi „Rz” Stepan Chmara, znany dysydent i deputowany prezydenckiej Naszej Ukrainy. Jego zdaniem koalicyjni sojusznicy z Bloku Julii Tymoszenko muszą się liczyć z surowymi konsekwencjami, jeśli nie zaakceptują pomysłu Juszczenki. – To może oznaczać koniec naszej koalicji – zaznacza.

Żelazna Julia na razie zachowuje spokój. Nie zdradza, jak zachowa się jej frakcja podczas głosowania. – Ustawa o Gabinecie Ministrów powinna być zgodna z konstytucją – powiedziała dziennikarzom.

Projekt Juszczenki zakłada m. in., że prezydent, tak jak parlament, będzie miał prawo zgłaszać kandydaturę szefa rządu. Chciałby także mieć możliwość blokowania kandydatury zgłaszanej przez większość deputowanych. Juszczenko chce też, by rząd odpowiadał przed Radą Obrony i Bezpieczeństwa Narodowego (przy prezydencie), która mogłaby doprowadzić do dymisji gabinetu.

Czy w tej sytuacji Tymoszenko pokaże, że jest lojalna wobec prezydenta, i poprze projekt ustawy ograniczającej jej uprawnienia?

– Premierostwo nie jest jej ostatecznym celem. Jej ludzie poprą przepisy w nadziei, że ona sama w razie zwycięstwa w wyborach prezydenckich w 2009 roku będzie miała większe pole do działania – powiedział „Rz” Kostiantyn Bondarenko, szef kijowskiego Instytutu Horszenina.