Uchwalony pół roku temu dokument wchodzi w życie w sobotę. Dla Polaków na Wschodzie będzie to wielki dzień. Karta Polaka potwierdzi ich polskość i pozwoli częściej odwiedzać ojczyznę. Wielu boi się jednak, że nie obędzie się bez problemów. – Myślę, że na Żytomierszczyźnie będzie co najmniej 100 tysięcy chętnych. A do naszego konsulatu w Łucku mamy 300 kilometrów – niepokoi się Wiktoria Szczur, prezes oddziału obwodowego Związku Polaków na Ukrainie. Tu znajduje się największe skupisko Polaków w tym kraju, ale nie ma polskiego konsulatu. Podobno pojawi się polski konsul. Raz na miesiąc.
Wiceminister spraw zagranicznych Jan Borkowski sam przestrzegał wczoraj przed problemami. W Radiu RMF FM powiedział, że było za mało czasu na przygotowania, za mało jest też placówek konsularnych i pracowników, którzy zajęliby się Kartą Polaka. – Nie zdążyliśmy się przygotować się do bezproblemowego wydania Kart Polaka – oznajmił wprost.
MSZ przeszkolił i wysłał na Wschód dodatkowo 31 konsulów. Mogą jednak nie podołać nawałowi obowiązków.
– Nie chcę być Kasandrą, ale obawiam się gigantycznych kolejek. 31 nowych konsulów z pewnością nie wystarczy. Gdy przygotowywaliśmy ustawę, liczyliśmy, że takie organizacje jak Wspólnota Polska czy Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie otworzą swoje biura w różnych miastach byłych republik radzieckich i pomogą w zbieraniu wniosków. Ale nowy rząd z tego nie skorzystał – mówi „Rz” Michał Dworczyk, doradca byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego, współtwórca ustawy.
MSZ przyznaje, że nie zdążyło z przygotowaniami do wydawania od jutra Karty Polaka