Autorem artykułu zatytułowanego “Nie ma pokoju bez Hamasu” jest Mahmud al Zahar. Jeden z założycieli i czołowych działaczy tej organizacji. Tekst ukazał się na łamach “Washington Post” i jest analizą sytuacji na Bliskim Wschodzie. Oczywiście bardzo krytyczną wobec Izraela, który nazwany został państwem apartheidu.
Najbardziej kontrowersyjne stwierdzenie znalazło się jednak w drugim akapicie. “65 lat temu dzielni Żydzi z getta warszawskiego powstali w obronie swojego narodu. My, mieszkańcy Strefy Gazy, nie możemy zrobić nic innego” – napisał Al Zahar, w tekście opublikowanym niemal w rocznicę bohaterskiego zrywu polskich Żydów.
Porównanie ekstremistycznej palestyńskiej organizacji do bojowników getta zirytowało Marka Edelmana. – Oni powtarzają podobne tezy od wielu lat. Nam chodziło o przetrwanie, walczyliśmy, żeby przeżyć. Palestyńczykom przyświecają zaś cele czysto polityczne – powiedział “Rz” przywódca powstania w getcie.
Artykuł wywołał wielkie emocje na Bliskim Wschodzie. – Tylko chory z nienawiści umysł członka Hamasu mógł to wymyślić – powiedział “Rz” Efraim Zuroff, szef Centrum Szymona Wiesenthala w Izraelu. – Dziwię się, że “Washington Post” to opublikował. Czasami słynna amerykańska wolność słowa ma swoje złe strony – dodał. Jego zdaniem Al Zahar sugeruje, iż Izrael zachowuje się jak Trzecia Rzesza, a żydowscy żołnierze jak “Jürgen Stroop [dowodził likwidacją getta warszawskiego w 1943 r.] i jego banda z SS”. – Ten facet z Hamasu przekroczył wszelkie granice przyzwoitości – uważa Efraim Zuroff.
Nikt przy zdrowych zmysłach nie uważa, że Izrael chce wymordować Palestyńczyków