Pracownicy wywiadu podsłuchiwali także rozmowy dziennikarza telewizyjnego, któremu udało się w zeszłym roku nawiązać telefoniczny kontakt z porwanym przez talibów niemieckim przedsiębiorcą Rudolfem Blechschmidtem.
To nie wszystko. Niemiecki wywiad miał dostęp do sieci komputerowej afgańskiego Ministerstwa Gospodarki.
– BND przekroczył wszelkie dopuszczalne granice – orzekli członkowie specjalnej komisji Bundestagu zajmujący się ostatnią aferą podsłuchową wywiadu. Nie zarekomendowali jednak dymisji szefa wywiadu Ernsta Uhrlau.Afera odbiła się szerokim echem w Kabulu. – Jutro ktoś może mnie zastrzelić na ulicy – powiedział niemieckim mediom Mohammad Amin Farhang, minister gospodarki. To on korespondował za pośrednictwem Internetu z dziennikarką “Spiegla” Susanne Koelbl.
Farhang ma niemiecki paszport, przez lata mieszkał w Nadrenii. BND podejrzewał go o kontakty z talibami. – To absurdalne kłamstwo stwarzające wrażenie, że jestem kimś w rodzaju podwójnego agenta – powiedział oburzony minister. Szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier usiłował w sobotę uspokoić rząd w Kabulu w rozmowie z ministrem spraw zagranicznych Ranginem Dadfarem Spantą. – Jestem oburzony tymi metodami. Nie sądziłem nigdy, że jest to możliwe w państwie prawa – usłyszał Steinmeier od swego afgańskiego kolegi. Mimo to rząd w Kabulu nie wystosował oficjalnego protestu.
Jak pisze “Spiegel”, BND ustalił dwa lata temu, że minister Fahrhang posługuje się adresem e-mailowym Yahoo i zdobył jego hasło dostępu. Odtąd wywiad miał dostęp do korespondencji ministra. Wywiadowcy interesowali się szczególnie listami pisanymi na adres Susanne Koelbl, według mediów, często o charakterze prywatnym.