Obama oficjalnie ogłosił decyzję o wytypowaniu Bidena na wiceprezydenta w sobotni wieczór (polskiego czasu) na wiecu w Springfield w stanie Illinois. Określił go jako polityka "doświadczonego, ale niekonwencjonalnego". - Joe Biden to rzadkie połączenie: przez dekady zmieniał Waszyngton, a Waszyngton go nie zmienił. Jest ekspertem polityki zagranicznej, którego serce i wartości mają solidne korzenie w klasie średniej - zachwalał swój wybór.
Biden i Obama uścisnęli się na oczach 35-tysięcznego wiwatującego tłumu, przy dźwiękach "The Rising" Bruce'a Springsteena płynących z głośników. - Jestem dumny, że mogę stać u boku przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych - mówił kandydat na wiceprezydenta. - Byłem dzieciakiem z katolickiej irlandzkiej rodziny. Mama i tata wychowali mnie w wierze, że nieważne, jak wiele razy upadasz. Ważne, jak szybko wstajesz. To jest amerykański sen - powiedział.
Tymczasem republikanie przystąpili do kolejnego ataku na demokratycznego rywala, wykorzystując przeszłość jego kandydata na wiceprezydenta. "Joe Biden był najsurowszym krytykiem braku doświadczenia Baracka Obamy" - takie oświadczenie wydał rzecznik kampanii McCaina, Ben Porritt. "Biden demaskował słabą orientację Obamy w polityce zagranicznej. Mówił o tym, co dziś dostrzegają Amerykanie - że Obama nie jest gotów być prezydentem" - głosi oświadczenie.
Republikanie w najnowszym spocie wyborczym przypominają wypowiedzi Bidena z debaty prawyborczej w 2007 roku. Pytany przez prowadzącego dyskusję, czy Obama jest gotów, obecny demokratyczny kandydat na wiceprezydenta odparł: "Być może będzie, ale na razie, jak sądzę, nie jest. A prezydentura to nie jest coś, czego się można uczyć, kiedy się ją już obejmie". Senator z Delaware mówił nawet, że byłby "zaszczycony", gdyby mógł startować w wyborach "z McCainem lub przeciw niemu", ponieważ "to byłoby lepsze dla kraju".