John McCain już raz w tym roku udowodnił, że jest w stanie przeżyć swoją polityczną śmierć: wygrał prawybory, w których wszyscy skazywali go na porażkę. Teraz na starcie decydującej batalii z faworyzowanym demokratą ponownie pokazuje, że nie można go przedwcześnie przekreślać.Jak wynika z opublikowanego w niedzielę sondażu „USA Today” i Instytutu Gallupa, republikanin ma teraz poparcie 50 procent zarejestrowanych wyborców, podczas gdy jego przeciwnik – 46 procent.
Należy dodać, że jeszcze tydzień temu, przed rozpoczęciem republikańskiej konwencji, McCain miał siedem punktów procentowych straty do Obamy.
Tradycyjny „bounce”, czyli wzrost notowań kandydata danej partii po konwencji, okazał się w przypadku McCaina silniejszy niż u Obamy (mimo przemówienia tego ostatniego do 84-tysięcznego tłumu). Wśród osób, które deklarują prawdopodobny udział w wyborach, przewaga republikanina jest jeszcze wyraźniejsza: dziesięć punktów procentowych.
Demokraci próbują minimalizować znaczenie tych liczb. – Naszym zdaniem ogólnokrajowe sondaże są bez znaczenia – stwierdził rzecznik kampanii Baracka Obamy Bill Burton. Według demokratów liczą się notowania w tzw. bitewnych stanach, czyli tych, w których wyborcy nie opowiadają się wyraźnie po żadnej ze stron. Tam zaś Obama wciąż radzi sobie znakomicie.
Jak jednak wynika z sondaży, republikanin bardzo zyskał wśród wyborców jako przywódca, który będzie w stanie poradzić sobie z kryzysem gospodarczym. Jeszcze niedawno Obama miał pod tym względem wyraźną przewagę, dziś mieści się ona w granicach błędu statystycznego.Badania potwierdzają też to, o czym mówiło po zakończeniu konwencji wielu komentatorów: wybór konserwatywnej gubernator Alaski Sary Palin na kandydatkę do wiceprezydentury pozwolił zmobilizować i rozpalić ospałą i pesymistyczną dotąd bazę polityczną partii.