„McCain przegrywa, bo nie wygrywa” – tak zatytułował analizę wtorkowej debaty czołowy komentator magazynu „Politico” Roger Simon. Większość komentatorów jest podobnego zdania – telewidzowie obserwowali dość wyrównaną wymianę ciosów, bez nokautu. Tymczasem McCain rozpaczliwie go potrzebował: jego rywal umacnia się na prowadzeniu w sondażach, a kryzys gospodarczy ciągnie McCaina, jak wszystkich polityków Partii Republikańskiej, w dół.
– Sytuacja gospodarcza jest jak ogromna czarna chmura, która wisi nad McCainem. Przed porażką w wyborach może uchronić go tylko jakiś bardzo znaczący zwrot wydarzeń, na przykład nagły kryzys międzynarodowy. Debata nie ma takiej mocy – mówi „Rz” Sidney Blumenthal, były doradca prezydenta Billa Clintona i senator Hillary Clinton.
McCain musiał spróbować dokonać czegoś, co wstrząsnęłoby opinią publiczną lub zmusić rywala do popełnienia gigantycznego błędu. – Rolą polityka pozostającego w tyle w sondażach jest atak, McCain musi być w natarciu – wyjaśnia „Rz” politolog Brookings Institution Stephen Hess, doradca prezydentów Geralda Forda i Jimmy’ego Cartera. Zdaniem Hessa McCain nie wypadł jednak zbyt przekonująco.
Tak zwany ratuszowy styl spotkania w stolicy muzyki country Nashville, polegający na tym, że kandydaci są otoczeni przez wyborców i odpowiadają na ich pytania, przemieszczając się po sali, miał sprzyjać republikaninowi, który zaliczył w życiu setki takich debat. Jak jednak zauważa wielu komentatorów, narzucone przez organizatorów reguły, takie jak cisza na widowni, sprawiły, iż debata pozbawiona była spontaniczności i zapadającej w pamięć wymiany zdań.
McCain rzeczywiście od początku starał się atakować, szukając słabego punktu rywala. Zarzucał mu na przykład bliskie związki z agencjami kredytów hipotecznych obwinianymi o wywołanie obecnego kryzysu finansowego. Gdy Obama mówił, że na liście priorytetów jego administracji program uniezależnienia się od ropy naftowej umieściłby przed reformą ubezpieczeń zdrowotnych, McCain natychmiast stanął po stronie „zwykłego obywatela”. – Szczerze mówiąc, nie powiem osobie bez ubezpieczenia, że musi trochę poczekać. Powiem Amerykanom, że weźmiemy się za to od razu – oznajmił.