Według prokremlowskiego dziennika Rosjanie znaleźli dwa zestawy Grom ukryte w schowku w czeczeńskiej górskiej wsi Childecharoj w pobliżu granicy gruzińskiej. Jeden z nich był już odpalony, drugi – gotowy do użycia.
„Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że do Czeczenii trafiły one z Gruzji, która zakupiła je w Polsce za pośrednictwem Ukrainy. Cały ten łańcuszek prawdopodobnie był kontrolowany przez służby specjalne Stanów Zjednoczonych” – stwierdził dziennik. Jak podkreślił, „przeciwlotnicze zestawy rakietowe nie mogły trafić z Polski na Kaukaz bez zgody USA. Wszak sprzedaż tej tak śmiercionośnej broni odbywa się pod ścisłą kontrolą”.
Polskie MSZ przyznało, że Warszawa „dokonała bezpośredniej sprzedaży 100 pocisków typu Grom na potrzeby Ministerstwa Obrony Gruzji”. „MSZ ma powody przypuszczać, że odnalezione w Czeczenii polskie zestawy rakietowe mogą pochodzić z zasobów uzbrojenia przejętych przez oddziały rosyjskie lub osetyjskie w ramach operacji wojskowej na terytorium Gruzji w sierpniu bieżącego roku” – napisał resort we wczorajszym oświadczeniu, reagując na rewelacje rosyjskiej gazety.
– Do sprzedaży gromów Gruzji doszło dwa lata temu zgodnie z wszystkimi procedurami. Gruzja nie znajduje się na żadnej liście państw, którym nie wolno sprzedawać broni. Wobec Polski nie można mieć więc w tej sprawie żadnych zarzutów – przekonuje „Rz” poseł Janusz Zemke (Lewica), przewodniczący Sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Zdaniem znanego rosyjskiego komentatora wojskowego Pawła Felgengauera doniesienia „Izwiestii” to typowa propaganda. – „Izwiestia” już nieraz pisały o zamachach sterowanych z Gruzji. Twierdziły nawet, że Gruzini zamierzają strzelać do mieszkańców Moskwy przed samym Kremlem, na placu Czerwonym. A obecnie mamy do czynienia z publikacją, w której zebrano w jednym miejscu, chyba nieprzypadkowo, największych wrogów Rosji: Polskę, Ukrainę, Gruzję i Stany Zjednoczone – zauważa w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Felgengauer.