Mieszkańcy Harlemu, którzy wczesnym rankiem stawili się przed szarym piętrowym budynkiem im. Adama Powella przy 125 Ulicy w sercu Harlemu, nie kryją swoich wyborczych sympatii. – Obama jest młody. Zna potrzeby takich ludzi jak ja, którzy muszą ciężko pracować. McCain nie ma tego typu doświadczenia i jest za stary, żeby zostać prezydentem – mówi Mahagony Johnson, która od niedawna pracuje w korporacji Trumpa.
Podobnie inna młoda Afroamerykanka, Micca, sprzedawczyni w pobliskim sklepie H&M. – Ilekroć u władzy są republikanie, to zawsze są wojny, a my ich nie chcemy, chcemy zmian, które obiecuje Obama.
Obie przyznają, że kolor skóry Obamy miał pewne znaczenie, nie było to jednak decydujące. Podobnie jak dla Ramona, który uczestniczył w kampanii wyborczej Obamy. Zapewnia, że nawet gdyby Obama był biały, to też by go poparł. Ramon, który jest pewny zwycięstwa demokratów, podkreśla: – Będę dumny, jeśli afroamerykańska rodzina zamieszka w Białym Domu. Szkoda, że moja matka, która walczyła o zniesienie dyskryminacji, nie mogła doczekać tego dnia. Patrzę w niebo i mówię: Mamo, udało się.
[srodtytul]Nie narażać się znajomym[/srodtytul]
Nie wszyscy w Harlemie, czego można by oczekiwać, popierają czarnego kandydata. Rose, która w wózku inwalidzkim czeka na swoją przyjaciółkę, żałuje, że nie mogła głosować na Hillary Clinton, która według niej byłaby lepszym prezydentem.