[b]Rz: Kilka ważnych stanów, które popierały republikanów, głosowało teraz na demokratę. Czy przesądziła o tym niepopularność Busha i popularność Obamy, czy też są to głębsze, trwałe zmiany?[/b]
[b]Michael Barone:[/b] Wydaje się, że mieliśmy do czynienia z przesunięciem różnych bloków elektoratu. Na przykład w Wirginii czy Karolinie Północnej Obama miał wyższe notowania na zamożnych przedmieściach większych miast. To zjawisko było widać nawet w okolicach Atlanty, choć demokracie nie udało się wygrać w całej Georgii. Takie przesunięcie w suburbiach nastąpiło wcześniej na północy Ameryki, teraz zaczyna występować na południu. Z kolei w Nowym Meksyku najistotniejszy wpływ na wynik mieli wyborcy pochodzenia latynoskiego. Wielu głosowało poprzednio na Busha, teraz przerzucili się na Obamę. Podobnie było, do pewnego stopnia, w Kolorado. W Nevadzie mieliśmy do czynienia z oboma tymi zjawiskami.
[b]W poprzednich wyborach Partia Republikańska uważała elektorat z przedmieść za jeden z fundamentów swego sukcesu...[/b]
Wydaje się, że zamożni mieszkańcy przedmieść, widząc, że ich dochody zaczynają się kurczyć, obracają się przeciw republikanom. Tak było w 1992 roku w przypadku Busha seniora. Jego notowania najgwałtowniej spadły w okolicach, gdzie najbardziej spadały ceny domów. Republikanie będą musieli odbudować swą pozycję w tej grupie wyborców i nie są bez szans.
[b]A jak będzie z elektoratem latynoskim? [/b]