Izrael: możliwe są i egzotyczne koalicje

Ostatnie sondaże pokazywały, że liberalna Kadima może wyprzedzić prawicowy Likud w wyborach do Knesetu. By powołać nowy gabinet, trzeba będzie jednak utworzyć koalicję. A z tym może być trudno

Aktualizacja: 11.02.2009 04:39 Publikacja: 10.02.2009 21:13

Wybory w Izraelu

Wybory w Izraelu

Foto: AFP

– Wyborcy w Izraelu, tak jak wszędzie, kierują się emocjami. Nic dziwnego, że np. wielu wahało się, czy wesprzeć liberalną Kadimę czy skrajnie prawicowy Nasz Dom Izrael – mówi "Rz" Icchak Klein, analityk Israel Policy Centre w Jerozolimie.

Oddając głos, Izraelczycy kierowali się głównie tym, co poszczególne partie proponują w kwestii palestyńskiej. Liderzy obecnej centrolewicowej koalicji Cipi Liwni i Ehud Barak opowiadają się za utworzeniem państwa palestyńskiego. Według nich w obliczu szybkiego wzrostu arabskiej populacji jest to jedyny sposób na zachowanie żydowskiej tożsamości Izraela.

– Ludzie w Izraelu myślą o tym każdego dnia, to zagraża im bardziej niż Hamas czy Iran – mówił Uri Dromi, były rzecznik premiera – Jeżeli będzie zasada "jeden człowiek – jeden głos", Izrael straci w końcu swój żydowski charakter. Jeśli tej zasady nie będzie, staniemy się państwem apartheidu – tłumaczył.

Według Partii Pracy Baraka podstawą do negocjacji z Palestyńczykami mogłaby być tzw. inicjatywa saudyjska przewidująca wycofanie się Izraelczyków do granic z 1967 r. w zamian za nawiązanie stosunków z państwami arabskimi. To tzw. propozycja "ziemia za pokój".

Szef opozycyjnego prawicowego Likudu Benjamin Netanjahu (zwany Bibi) wskazywał jednak na niebezpieczeństwa wiążące się z powstaniem niepodległego państwa Palestyńczyków. – Jego armia i lotnictwo zagrażałyby Izraelowi – ostrzegał. Wskazywał też, że po stronie palestyńskiej i tak nie ma wiarygodnego partnera do negocjacji. Zdaniem lewicy Netanjahu chciałby utworzenia jedynie palestyńskich stref półautonomicznych, co nijak nie może zadowolić Palestyńczyków.

Gdy Barack Obama został prezydentem USA, Netanjahu złagodził ton i zaczął mówić, że jest za negocjacjami. Wykorzystał to Awigdor Lieberman, szef skrajnie prawicowego Naszego Domu Izrael, partii przyciągającej głównie przybyszów z dawnego ZSRR. Lieberman, imigrant z Mołdawii, stanowczo sprzeciwia się opcji "ziemia za pokój", lansując zasadę "ziemia za ziemię". Izrael miałby oddać swoje tereny zamieszkane przez ludność arabską Autonomii Palestyńskiej, za co włączyłby bezpośrednio do swego terytorium ziemie na Zachodnim Brzegu Jordanu zamieszkane przez osadników żydowskich. Sam Lieberman jest zresztą takim osadnikiem.

– Lieberman z powodzeniem zagrał w podwójną grę – mówi Icchak Klein. – Z jednej strony rozgłaszał, że chce przenieść izraelskich Arabów z Galilei i Jerozolimy do państwa palestyńskiego. Ale z drugiej strony nie poparł utworzenia tego państwa! Opowiadał więc wyborcom zarówno z lewicy, jak i z prawicy to, co chcieli usłyszeć. I odniósł sukces – zauważa. Arabowie, obywatele Izraela, stanowią obecnie około 20 proc. ludności kraju; traktowani są podejrzliwie przez wielu Żydów, w tym zwolenników centrum i lewicy.

Żadna z partii nie odważyła się powiedzieć otwarcie, że byłaby gotowa zrezygnować z Jerozolimy, której wschodnia, palestyńska część jest uznawana przez społeczność międzynarodową za terytorium okupowane. Liwni zapowiedziała jednak, że kwestia tego miasta, w którym obie strony widzą swoją przyszłą stolicę, będzie przedmiotem negocjacji z Palestyńczykami. W Izraelu uważa się, że Liwni chce odstąpić Palestyńczykom fragmenty wschodniej części Jerozolimy. Netanjahu grzmiał w czasie kampanii, że lewica i liberałowie chcą oddać Arabom święte miasto. Tymczasem uznawany za skrajnego nacjonalistę Lieberman jest gotów zrezygnować z zamieszkanej przez ludność arabską części Jerozolimy w ramach swojego planu "ziemia za ziemię".

Lewica i centrum gotowe byłyby też oddać Syrii wzgórza Golan w zamian za zawarcie pokoju i powstrzymanie się Damaszku od wspierania Hamasu. Odrzuciła ten pomysł prawica. W efekcie m.in. proporcjonalnej ordynacji zwycięska partia nie będzie mogła utworzyć rządu samodzielnie. Nie wyklucza się nawet najdziwniejszych rozwiązań koalicyjnych. Izraelczycy mówią m.in. o "rządzie Barbi", od zestawienia Barak Bibi. Prawicowy Netanjahu i lewicowy Barak mieliby wspólnie zagrać na nosie centro-liberalnej Kadimie. Obu politykom ta założona w 2005 r. formacja nieraz psuła szyki.

– Wyborcy w Izraelu, tak jak wszędzie, kierują się emocjami. Nic dziwnego, że np. wielu wahało się, czy wesprzeć liberalną Kadimę czy skrajnie prawicowy Nasz Dom Izrael – mówi "Rz" Icchak Klein, analityk Israel Policy Centre w Jerozolimie.

Oddając głos, Izraelczycy kierowali się głównie tym, co poszczególne partie proponują w kwestii palestyńskiej. Liderzy obecnej centrolewicowej koalicji Cipi Liwni i Ehud Barak opowiadają się za utworzeniem państwa palestyńskiego. Według nich w obliczu szybkiego wzrostu arabskiej populacji jest to jedyny sposób na zachowanie żydowskiej tożsamości Izraela.

Pozostało 86% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021