Zamierzamy zapytać Waszyngton, jakie są cele przeniesienia myśliwców – oświadczył gen. Anatolij Nogowicyn, wiceszef sztabu rosyjskich sił zbrojnych.

Zamieszanie wokół rzekomej zmiany dyslokacji F-16 zaczęło się od publikacji w amerykańskim periodyku wojskowym „Stars and Stripes”. Zastępca oficera wykonawczego w biurze szefa Sztabu Sił Powietrznych ppłk Chris Sage na łamach pisma przekonywał, że byłoby to korzystne dla USA i NATO.

O sprawie „Rz” pisała we wtorek. – Opracowanie to miało charakter akademicki i reprezentuje wyłącznie poglądy autora. To nie jest stanowisko Pentagonu – powiedział nam wówczas rzecznik Sił Powietrznych USA mjr David Small. A człowiek zbliżony do amerykańskiego resortu obrony określił te informacje „fantazjami autora”. – Prawdopodobieństwo takiej decyzji jest bardzo małe – przekonywał „Rz”.

I choć oficjalne amerykańskie źródła wyraźnie wyjaśniły, że publikacja nie ma nic wspólnego z planami Pentagonu, Rosjanie wciąż są oburzeni. Generał Nogowicyn podkreślał, że „wojsk się się tak po prostu nie przesuwa”. – Nawet jeśli działoby się to w ramach ćwiczeń, powinniśmy zostać o tym uprzedzeni – tłumaczył.

Oburzenie Rosji może być wyłącznie dyplomatyczną grą przed środowym spotkaniem Dmitrija Miedwiediewa z Barackiem Obamą lub też dowodem na to, że Rosjanie wolą najwyraźniej dmuchać na zimne. Takie ewentualne działanie – które według Sage’a miałoby być odpowiedzią na rosnące zagrożenie ze strony Rosji – tamtejsi eksperci wojskowi oceniają jako wrogi krok i przesuwanie infrastruktury wojskowej USA w pobliże granic Rosji, co grozi nowym wyścigiem zbrojeń.