– W naszej konstytucji nie napisano, że przytłaczająca większość dla partii rządzącej jest zła dla demokracji! – przekonywał przed środowymi wyborami Jacob Zuma, szef rządzącego Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC). W poprzednich wyborach jego partia dostała 70 proc. głosów, wczoraj według sondaży mogła liczyć na 60 – 66 procent (nieoficjalne wyniki miały być znane po zamknięciu tego wydania „Rz”). Po raz pierwszy od końca apartheidu partia Nelsona Mandeli stanęła w obliczu utraty absolutnej większości w parlamencie. Zagroziły jej dwa ugrupowania: popularny wśród białych Sojusz Demokratyczny oraz Kongres Ludowy (COPE). To ostatnie ugrupowanie, powstałe po rozłamie w ANC, wspiera głównie nowo powstała czarna klasa średnia – ludzie, którzy wzbogacili się przez lata boomu gospodarczego w RPA.
Opozycja oskarża ANC o korupcję, kolesiostwo i nadużywanie władzy. Sam Zuma został oczyszczony z zarzutów korupcyjnych dopiero w tym miesiącu, po zdymisjonowaniu prowadzącego sprawę niepokornego prokuratora. Szef ANC jest jednak popularny wśród czarnej biedoty, która uważa go za „człowieka z ludu”. Na jego wiec w ostatnią niedzielę przybyło 100 tysięcy ludzi, których Zuma wprawił w stan euforii.
Wielu wyborców przyznaje, że znów zagłosowało na jego partię, ponieważ to ona obaliła apartheid. Ku zaskoczeniu obserwatorów sam historyczny lider ANC Nelson Mandela założył żółtą koszulkę z podobizną Zumy, wspierając kontrowersyjnego przywódcę. Nie przypadkiem też Zuma często odwoływał się na spotkaniach z wyborcami do bohaterskiej przeszłości, a piosenką jego kampanii został utwór o tytule „Podaj mi mój karabin maszynowy”.
– Głosowałem od 15 lat i co mi z tego? Nadal nie mam domu ani stałej pracy – skarżył się wczoraj taksówkarz Themba Zwane ze slumsów Soweto, który daremnie czeka na obiecane przez rząd subsydia na mieszkanie. Władze chwalą się jednak, że od 1994 r. sfinansowały budowę 2,7 miliona domów dla biednych i doprowadziły do podwojenia liczby gospodarstw domowych używających elektryczności. Do beneficjentów należy m.in. 40-letnia Asnath Mahlangu, która niedawno przeniosła się ze slumsów pod Pretorią do domu zbudowanego dzięki rządowej pomocy. – Kiedyś kopaliśmy dziury i braliśmy wodę z ziemi, a teraz piję czystą wodę z kranu. To ANC walczył o wolność, podczas gdy biali nic nie robili – powiedziała reporterowi „The Washington Post”.
Szefowa Sojuszu Demokratycznego Helen Zille ostrzega przed „zanufikacją” RPA, odwołując się do przykładu Zimbabwe, gdzie partia ZANU-PF wprowadziła rządy autorytarne. Zachodni obserwatorzy podkreślają jednak, że opozycja cieszy się w RPA pełną swobodą, respektowane jest prawo własności, a wolne media atakują rząd bez pardonu.