Rozmowy papieża Benedykta XVI z prezydentem USA trwały 40 minut. Z komunikatu watykańskiego wynika, że dotyczyły głównie ochrony i promocji życia, prawa do sprzeciwu sumienia, a także procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie i etycznych konsekwencji obecnego kryzysu finansowego.
W części, której mogli się przysłuchiwać dziennikarze, Obama powiedział, że przywozi papieżowi dobre wiadomości ze szczytu G8 w L’Aquili. Jak się wydaje, dokumenty przyjęte przez szczyt w dużym stopniu wychodzą naprzeciw oczekiwaniom papieża. Zawarł je w encyklice „Caritas in veritate”, a także w liście do uczestników szczytu.
Włoski minister gospodarki i finansów Giulio Tremonti, który był autorem propozycji walki z kryzysem przyjętych przez szczyt, podkreślał, że „jest w nich duch papieskiej encykliki”, czyli nacisk na etyczną stronę prowadzenia biznesu i rezygnacja z dogmatu: „Wolny rynek reguluje wszystko, a przegranych ma wziąć pod skrzydła opieka społeczna”.
Wyjściem naprzeciw prośbom papieża była również decyzja o przeznaczeniu na pomoc dla biednych nie 15, jak planowano początkowo, a 20 miliardów dolarów w ciągu najbliższych trzech lat. Odwrotnie niż za czasów prezydenta George’a Busha, papież z pewnością łaskawszym okiem patrzy na obecną politykę zagraniczną USA. Planowane wycofanie z Iraku, rezygnacja z nałożenia sankcji na Iran, plany redukcji arsenałów broni atomowej, a także poparcie dla idei państwa palestyńskiego muszą się z pewnością podobać Stolicy Apostolskiej.
Temu zbliżeniu stanowisk towarzyszy jednak w porównaniu z czasami Busha poważny rozdźwięk w kwestiach etycznych, na czele z ochroną życia. Watykan co prawda wygrał walkę o mianowanie katolickiego ambasadora USA przy Stolicy Apostolskiej (został nim teolog Miguel H. Diaz). Ale jak napisał Andrea Tornielli, watykanista „Il Giornale”, papież może się obawiać, że Obama stanie się „globalnym Zapatero”.