Niemieccy neonaziści mają powody do zadowolenia. Sąd Najwyższy uchylił wyrok niższej instancji skazujący na karę grzywny jednego z członków międzynarodowej organizacji neonazistowskiej Blood & Honour (ang. krew i honor), który handlował koszulkami z nadrukowaną nazwą tej grupy.
Od lat jej działalność jest w Niemczech zakazana, co nie przeszkodziło w czwartek sędziom w ogłoszeniu orzeczenia. Zgodnie z nim używanie nazwy organizacji w niemieckiej wersji językowej Blut und Ehre jest nadal zakazane, lecz w wersji angielskiej dozwolone.
– Zdajemy sobie sprawę, że nasze orzeczenie stanowić może zachętę dla organizacji skrajnej prawicy do tłumaczenia sloganów na obce języki. Zakaz ich używania w innych językach oznaczałby jednak zaproszenie do zabawy w kotka i myszkę – tłumaczył w uzasadnieniu wyroku sędzia Jörg Peter Becker.
Taka właśnie zabawa z niemieckim wymiarem sprawiedliwości jest od lat ulubionym zajęciem środowisk neonazistowskich w Niemczech. Ich członkowie prezentują się często w koszulkach z napisem „Combat 18”. Organizacja Combat jest swego rodzaju zbrojnym ramieniem Blut und Ehre, a cyfra 18 wskazuje na kolejne litery alfabetu: 1 – to A, czyli Adolf, a 8 oznacza H, czyli Hitler.
– Prowokacje neonazistów obliczone są właśnie na reakcję organów ścigania, gdyż ułatwia im to zwrócenie na siebie uwagi. Trudno walczyć z tego rodzaju zjawiskami za pomocą prawa karnego – przekonuje Jochen Stadt, naukowiec z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Co jednak począć z koszulkami neonazistów z niewinnym napisem „Europa Tour” oraz takimi datami jak 1.09.1939 czy 22.06.1941 przypominającymi o napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę czy Związek Radziecki?