[b][link=http://www.rp.pl/artykul/312087,369907_Czy_Szwajcaria_wyda_Amerykanom_Polanskiego_.html]Komentarz wideo[/link][/b]
Od soboty, gdy na lotnisku w Zurychu policja aresztowała Romana Polańskiego, wszyscy zadawali sobie pytanie, dlaczego akurat teraz. Reżyser uprawiał seks z 13-latką 32 lata temu, a w Szwajcarii bywał w ostatnich latach wielokrotnie. Ma tam nawet dom. Pojawiły się spekulacje, że padł ofiarą spisku lub stał się zakładnikiem w sporze pomiędzy USA a Szwajcarią w sprawie tajemnic bankowych.
Wyjaśnienie okazało się bardziej prozaiczne, choć nie mniej zaskakujące. Jak podaje „Los Angeles Times”, wszystko wskazuje na to, że aresztowanie sprowokowali amerykańscy prawnicy reżysera. W lipcu złożyli oni dwa wnioski do sądu w Los Angeles, w których zażądali wycofania wszelkich ciążących na nim zarzutów. Wnioski zaopatrzyli w długie uzasadnienie, stwierdzając między innymi, że sąd tak naprawdę nigdy nie podjął poważnych działań mających doprowadzić do ekstradycji Polańskiego. Zdaniem prawników świadczy to o braku poważnych dowodów przeciw niemu.
Argument ten rzeczywiście przyciągnął uwagę prokuratorów, ale – na nieszczęście Polańskiego – wyciągnęli z niego odmienne wnioski. Postanowili naprawić błąd i doprowadzić do aresztowania reżysera. Wytropienie go było zaś dziecinnie proste. Na stronie internetowej festiwalu, na który przyjechał Polański, można było znaleźć szczegółowy program jego wizyty w Szwajcarii.
A że USA i Szwajcaria od 1995 roku związane są umową ekstradycyjną, szanse na zatrzymanie reżysera były bardzo duże. Przy okazji wyszło na jaw, że przez ostatnie 30 lat amerykańscy prokuratorzy podjęli jednak kilka – choć może mało energicznych – prób jego aresztowania. Komunikowali się w tej sprawie z władzami Tajlandii, gdzie reżyser był w 2005 r., a dwa lata temu z rządem Izraela. Ten zażądał od Amerykanów dodatkowych dokumentów, a w tym czasie reżyser zdążył wrócić do Francji.