Tocząca się od pewnego czasu w Szwecji dyskusja o tożsamości narodowej nagle nabrała rumieńców. Występując na forum rady miejskiej Karlskrony radna Sofia Bothorp zdefiniowała szwedzkość w sposób, który wywołał poruszenie w całym kraju. Oprócz swobody lizania i ssania czego się chce, do narodowych wyróżników zaliczyła możliwość żartowania sobie z „małego ku... Allaha” i „impotencji Boga Ojca”. Jej wystąpienie natychmiast znalazło się na YouTube, wywołując falę komentarzy. Część internautów uznała je za przejaw degrengolady szwedzkiej polityki, inni zachwycali się, że „wreszcie jakiś polityk coś szczerze powiedział”.
Wielu szwedzkich polityków jest oburzonych. – To słowa bezwzględnie nie do zaakceptowania – stwierdziła przewodnicząca rady Karlskrony Gunilla Ekelöf z Partii Liberalnej. – Podczas oficjalnych posiedzeń powinno się kontrolować język - podkreślała w szwedzkim radiu publicznym.
Pani Bothorp przyznała w końcu, że jej wypowiedź była „trochę nie na miejscu”. Tłumaczyła, że zagalopowała się w ferworze politycznej dyskusji. Odpierała argumenty nacjonalistycznej partii Szwedzcy Demokraci, według której „Szwecja powinna być krajem, w którym kładzie się nacisk na tradycyjne wartości”. – Ich Szwecja to Szwecja lat 50. i Astrid Lindgren. Wychowałam się na tej historii i lubię Astrid Lindgren, ale nie powinny to być jedyne rzeczy, które określają nasz kraj – powiedziała.
Media się boją, że uwaga radnej o Allahu dotrze do świata arabskiego i wywoła konflikt podobny do tego, który wybuchł po opublikowaniu w duńskiej gazecie słynnych karykatur Mahometa. Pytana o to zagrożenie Sofia Bothorp oświadczyła, że nie zamierza rezygnować z mówienia tego, co myśli.
– My w Szwecji boimy się czasem bronić takich wartości jak wolność słowa. Te wartości są jednak nic niewarte, jeżeli o nie nie zabiegamy. Fakt, że mogę mówić to, co mówię, świadczy, że nasz system naprawdę działa – zauważyła.