Prognozy pogody nie zachęcały do wychodzenia z domu. Pochmurne, mgliste niebo i około sześciu stopni Celsjusza, nie zniechęciły jednak uczestników 37. Marszu Życia. Rozśpiewany, rozkrzyczany tłum, który przemaszerował w piątkowe popołudnie pod siedzibę Sądu Najwyższego, był niezwykle różnorodny. Rozmodleni panowie w długich czarnych płaszczach, z wielkimi drewnianymi różańcami na szyi, rodziny z małymi dziećmi, studenci. Młodych ludzi było zresztą w okolicach Kapitolu najwięcej. - Jesteśmy pokoleniem życia. Musimy bronić te istoty, które same nie mogą się bronić – przekonywało mnie kilka jasnowłosych studentek z Uniwersytetu Georgetown z wymalowanymi na policzkach napisami „Kocham dzieci”.
- Zwłaszcza my, faceci, powinniśmy ostro walczyć o zakaz aborcji. Nie masz pojęcia, ilu mężczyzn, żałuje, że jednak nie zostało ojcem – dodał Luke, student z Chicago. W tłumie protestujących były osoby z wielkimi czerwonymi znakami „Stop aborcji”, plakatami ze zdjęciem dziecka i napisem „Zrozum to… aborcja zabija dzieci”, a nawet pies husky z przyczepionym do futra napisem „Huskie przeciw aborcji”.
Niedaleko grupki starszych osób, które na schodach Sądu Najwyższego trzymały transparent „Bóg karze Amerykę za aborcję” protestowali zwolennicy aborcji. – Kobiety muszą mieć prawo wyboru! Nie możemy pozwolić Kościołowi, rządowi czy mężowi na narzucanie nam, co mamy robić ze swoim brzuchem! – krzyczała kobieta z transparentem „Aborcja i kontrola narodzin prawem kobiet na całym świecie”. „Świat jest przeludniony. Głodujemy. Potrzebujemy kontroli narodzin”, „Nie delegalizujcie aborcji. Nie sprowadzajcie dziecka na ten potworny świat” – takie hasła na wielkich białych kartonowych płachtach pokazywały jej koleżanki.
- 30 lat temu też tak myślałam i poddałam się aborcji. To była naprawdę straszna rzecz, żałuję jej każdego dnia – podkreślała Jane z Bostonu. „Marsz Życia” przechodzi ulicami Waszyngtonu od 1974 roku w rocznicę legalizacji aborcji, do którego doprowadziło orzeczenie Sądu Najwyższego w tzw. sprawie Roe kontra Wade. Tegoroczny odbywał się pod hasłem „Powstań teraz - zjednoczeni dla wartości życia. Bez wyjątków! Bez kompromisów!” Według organizatorów wzięło w nim udział może nawet ponad trzysta tysięcy ludzi i 80 tysięcy awatarów. Jednocześnie z prawdziwą demonstracją w Internecie odbywał się „Wirtualny Marsz Życia”.
Zwolennicy ruchu „Pro-Life”, którzy nie mogli pojawić się w Waszyngtonie, po zarejestrowaniu się na stronie „virtualmarchforlife” mogli wziąć udział w e-marszu. Twórcy tej inicjatywy pozwalaliwybrać, jak chciałoby się wyglądać - było po dziesięć postaci dla mężczyzn i dla kobiet. Wśród awatarów-vipów biorących udział w marszu, których twarze przypominały polityków, byli między innymi Sarah Palin, gubernatorzy Tim Pawlenty i Mitt Romney oraz przewodniczący Krajowego Komitetu Partii Republikańskiej Michael Steele.