Stosunki między dwoma sojusznikami weszły wczoraj w krytyczną fazę, gdy Komisja ds. Zagranicznych Izby Reprezentantów potępiła masakrę Ormian z 1915 roku, nazywając ją ludobójstwem. I choć głosy w tej sprawie były wyjątkowo podzielone, a Biały Dom w ostatniej chwili zaczął apelować o nieprzyjmowanie rezolucji, to stosunkiem głosów 23 do 22 została ona jednak zaaprobowana.
– Do ostatnich minut przed głosowaniem tureckie władze próbowały wywierać naciski w tej sprawie, ale na szczęście członkowie komisji im nie ulegli. To bardzo ważne, że Ameryka znów stanęła w tej kwestii po właściwej stronie. I to nie tylko ze względu na pamięć ofiar i ocalałych. Zaprzeczanie ludobójstwu prowadzi do kolejnych ludobójstw – mówi „Rz” Elizabeth S. Chouldjian z Armenian National Committee of America, najbardziej wpływowej organizacji Ormian w USA.
Zaledwie kilka minut później Turcja podjęła decyzję o natychmiastowym odwołaniu na konsultacje swojego ambasadora w Waszyngtonie. A rezolucję skrytykował turecki premier. – Potępia ona nasz naród za zbrodnię, którego nie popełnił – mówił Recep Tayyip Erdogan.
[wyimek]Turcja może zamrozić kontakty dyplomatyczne i wojskowe z USA [/wyimek]
Mimo że wydarzenia z lat 1915 – 1916, podczas których z rąk wojsk imperium otomańskiego, a także w wyniku masowych deportacji i głodu zginęło 1,5 miliona ludzi, mianem ludobójstwa określiło już ponad 20 państw, w tym Polska, władze w Ankarze grożą też kolejnymi krokami odwetowymi. – Najbardziej oczywiste jest poważne ograniczenie współpracy wojskowej z USA. Może dojść nawet do tego, że wyprosimy Amerykanów z bazy na południu kraju – mówi „Rzeczpospolitej” Mehmet Binay, turecki dziennikarz NTV New Channel. Przedstawiciele amerykańskiego przemysłu obronnego obawiają się, że sprawa może doprowadzić do wycofania się Turcji z prac nad supernowoczesnym myśliwcem F-35 i zerwania innych kontraktów.