Rock für Deutschland – taki tytuł nosi największy festiwal neonazistowskiej muzyki rockowej w Niemczech. Jego siódma edycja zakończyła się w sobotę w Gerze w Turyngii. 1,5 tysiąca fanów neonazistowskiej muzyki chroniło przed protestującymi mieszkańcami tyluż policjantów. – To nasz sukces – orzekli organizatorzy z partii NPD w Turyngii. Byłby jeszcze większy, gdyby na scenie stanął Frank Rennicke, piosenkarz i autor neonazistowskich hymnów. Jak ten chwalący Rudolfa Hessa, zastępcy Hitlera. – „To nasz bohater, nauczyciel i gwarant. Niemiecka młodzież musi wiedzieć o nim wszystko. Nadejdzie czas, że będzie znów dla nas przykładem” – brzmią słowa jednej z pieśni.
Ale Rennicke do Gery nie przyjechał. – Odpoczywa po kampanii wyborczej – zapewniali w Gerze jego zwolennicy. Rennicke był w czasie ostatnich wyborów prezydenckich kandydatem NDP i DVU, dwóch partii ekstremalnej prawicy. Obie działają legalnie i mają swych posłów w parlamentach Saksonii oraz Meklemburgii i z tej racji trójka ich delegatów została elektorami prezydenta w 1244-osobowym Zgromadzeniu Federalnym. Głosowali na Franka Rennicke, który za podżeganie do nienawiści rasowej został skazany na kilka miesięcy więzienia, ale dwa lata temu wyrok niższych instancji unieważnił Trybunał Konstytucyjny. – Niezgodna z prawdą interpretacja faktów nie może być podstawą kary pozbawienia wolności – brzmiało orzeczenie.
Jak wynika z danych Urzędu ds. Ochrony Konstytucji, czyli kontrwywiadu, w Niemczech działa półtorej setki neonazistowskich grup muzycznych. Noszą takie nazwy jak „Faustrecht” (Prawo pięści)‚ „Türkenjäger” (Łów na Turków) czy „Rassenhass" (Nienawiść rasowa). Wydają rocznie kilkadziesiąt albumów, a obroty neonazistowskiej branży muzycznej ocenia się na miliony euro. Płyty są wydawane za granicą, kopiowane w Niemczech i rozprowadzane przez pośredników nawet na szkolnych podwórkach. – Muzyka odgrywa ogromną rolę w kształtowaniu skrajnie prawicowej sceny politycznej – czytamy w ostatnim raporcie kontrwywiadu.
O ile Frankowi Rennike przypada tytuł najsłynniejszego barda neonazistów o tyle supergwiazdą fanów muzyki neonazistowskiej jest Michael Regener, szef nieistniejącego już zespołu „Landser”. Wydał 11 albumów, które krążą nadal po całych Niemczech. Dwa lata temu Regener wyszedł z więzienia za podżeganie do nienawiści rasowej. Spędził w nim prawie cztery lata i występuje dzisiaj w środowisku w aureoli męczennika. Jego zespół nazywał się wcześniej „ Endlösung ”, co oznacza „rozwiązane ostateczne”, którym to eufemizmem określano Holokaust w czasach III Rzeszy. Regener rozprowadził do tej pory ponad 100 tys. płyt i gdyby ich dystrybucja odbywała się legalnie, mógłby się szczycić złotą płytą. Jest nadal honorowym gościem festiwalu w Gerze, gdzie występuje pod pseudonimem „Lunikoff”.
– Nie możemy tolerować obecności takich ludzi w naszym mieście – twierdzi proboszcz Franz Beutel z Gery, współorganizator protestu mieszkańców. Pojawił się na czele grypy wiernych z krzyżem nabitym gwoździami. Mają być symbolem pokuty za niemieckie zbrodnie