“Hitler i Niemcy” – taki tytuł nosi wystawa, która zostanie otwarta w piątek w reprezentacyjnym muzeum przy berlińskim bulwarze Unter den Linden. To niedaleko Bramy Brandenburskiej, pomnika ofiar Holokaustu i miejsca, gdzie w maju 1933 roku zapłonął pierwszy stos z książek niemieckich myślicieli i literatów uznawanych za wrogów narodowego socjalizmu.
Wystawa będzie pierwszą w dziejach RFN ekspozycją muzealną z Führerem w roli głównej, występującym nie tylko jako dyktator, który uwiódł Niemców. –Pokażemy, że narodowy socjalizm należy postrzegać także jako rodzaj religii politycznej – tłumaczył na niedawnej konferencji prasowej Hans-Ulrich Thamer, historyk i twórca ekspozycji.
Wystawa ma odpowiedzieć na najważniejsze pytania, które zadają sobie kolejne pokolenia Niemców. Jak to się stało, że Hitler, człowiek odpowiedzialny za wojnę, Holokaust i inne zbrodnie, do samego końca cieszył się szerokim wsparciem społeczeństwa? Dlaczego transporty Żydów wysyłano do obozów zagłady jeszcze w 1944 roku, kiedy było już jasne, że wojna jest przegrana?
Pytania te są tym bardziej aktualne, że do dzisiaj jedna czwarta obywateli RFN jest zdania, że narodowy socjalizm miał także dobre strony. Choćby politykę prorodzinną czy program budowy autostrad. Z sondaży instytutu Forsa wynika, że taką opinię prezentowało trzy lata temu prawie czterech na dziesięciu Niemców powyżej 60. roku życia. W pokoleniu ich dzieci takiego zdania było jedynie 15 proc. pytanych, lecz w pokoleniu wnuków odsetek ten wynosił już 20 proc.
W Niemieckim Muzeum Historycznym (DHM) Hitler ma zostać jeszcze raz odmitologizowany. Ale co z żyjącymi wówczas zwykłymi Niemcami? Jaką część odpowiedzialności za fenomen narodowego socjalizmu ponosi cały naród? Czy mówiąc językiem znanego amerykańskiego historyka Daniela Goldhagena, Niemcy byli “gorliwymi katami Hitlera”?