Oficjalne potwierdzenie faktu, że pracownicy amerykańskich służb bezpieczeństwa inwigilują użytkowników portali społecznościowych, zdobyło niedawno Electronic Frontier Foundation (EFF) z San Francisco, organizacja walcząca o prawo do wolności w cyfrowym świecie.
Z notatki służbowej, ujawnionej na podstawie ustawy o dostępie do informacji publicznej, wynika, że przełożeni agentów federalnych zachęcają ich do tego, by najpierw „zaprzyjaźniali” się z różnymi ludźmi na rozmaitych portalach, a potem sprawdzali, czy nowy przyjaciel nie ukrywa przypadkiem przed rządem ważnej informacji.
„Narcystyczne skłonności u wielu ludzi wywołują potrzebę posiadania jak największej grupy „przyjaciół” powiązanych ze swoimi profilami. Wiele z takich osób akceptuje prośby o dodanie do grona przyjaciół od osób, których nigdy nie poznali” – czytamy w jednym z dokumentów zdobytych przez EFF. Dalej czytamy, że taka cecha internautów daje agentom Biura Bezpieczeństwa Narodowego i Wykrywania Oszustw (FDNS) świetne możliwości obserwowania codziennego życia osób podejrzewanych o oszustwa, które nieumyślnie mogą ujawnić wartościowe dla stróżów prawa informacje.
Nawet wyolbrzymione, z natury niegroźne lub już dawno nieaktualne komentarze mogą więc posłużyć do wszczęcia śledztwa lub stworzenia osi czasowej działań podejmowanych przez danego internautę. Jak donosi „The Washington Independent”, na celowniku „przyjaciół- agentów” mogą znaleźć się na przykład imigranci, którzy by zdobyć zieloną kartę, zawarli fikcyjne małżeństwo z obywatelką USA.
Taka forma szpiegowania internautów jest całkowicie legalna, jeśli użytkownik sam doda agenta do listy przyjaciół. Przedstawiciele EFF zwracają uwagę, że ujawniona notatka służbowa nie wskazuje w ogóle, na ile uzasadnione powinno być podejrzenie, że dany internauta rzeczywiście mógł popełnić przestępstwo, by rozpocząć inwigilację. Otwiera to więc pracownikom agencji możliwość szpiegowania praktycznie każdej osoby.