Mimo że od 1967 roku Palestyńczycy znajdują się pod izraelską okupacją, sami są głęboko podzieleni. Od lat zwalczają się tam dwa ugrupowania. Radykalny islamski Hamas i umiarkowany, świecki Fatah. W 2007 roku doszło do otwartej konfrontacji – byli zabici i ranni – co skończyło się rozpadem Autonomii Palestyńskiej na dwa wrogie wobec siebie byty.
Strefa Gazy dostała się pod władzę Hamasu, Zachodni Brzeg Jordanu pozostał pod kontrolą Fatahu. Podział ten sprawił, że rozmowy pokojowe stały się niezwykle trudne, a perspektywa budowy niepodległej Palestyny jeszcze bardziej się oddaliła. Teraz sytuacja nieoczekiwanie uległa zmianie.
Skłócone palestyńskie frakcje zawarły w Kairze porozumienie wynegocjowane przez egipskich dyplomatów. Na jego mocy utworzony zostanie tymczasowy rząd jedności narodowej, który ma rządzić niecały rok. Po tym czasie na obu palestyńskich terytoriach rozpisane zostaną wolne wybory, które wyłonią nowe władze.
Według Palestyńczyków to historyczne porozumienie ma być krokiem do budowy niezależnego, niepodległego państwa. Nie jest jednak jasne, czy nowy rząd będzie gotów prowadzić negocjacje z Izraelem. Choć prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas (Fatah) zapewnia, że nadal jest gotowy prowadzić rozmowy pokojowe, wypowiedzi działaczy Hamasu są konfrontacyjne.
– Nasze porozumienie nie przewidziało rozmów z Izraelem ani uznania istnienia tego tworu – powiedział Mahmud Zahar z Hamasu. Podobne deklaracje wywołują niepokój w Izraelu, który potępił wczoraj Fatah za zawarcie porozumienia z „terrorystami mordującymi żydowskich cywilów". – Fatah popełnił fatalny błąd – powiedział prezydent Szymon Peres.