Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) premiera Recepa Tayyipa Erdogana zdobyła 50,3 procent głosów, pokonując swą główną rywalkę – centrolewicową Republikańską Partię Ludową (CHP), na którą głosowało 25,9 proc. Turków. To wyniki po przeliczeniu 99 proc. głosów oddanych w niedzielnych wyborach parlamentarnych.
– AKP bezapelacyjnie zwyciężyła, ale nie osiągnęła większości umożliwiającej jej samodzielną zmianę konstytucji – mówi „Rz" Fadi Hakura, specjalista ds. Turcji brytyjskiego instytutu Chatham House. – Oznacza to, że nie da się łatwo wprowadzić systemu prezydenckiego podobnego do rosyjskiego, do czego dąży Erdogan – podkreśla.
Imperium strachu
Partia Sprawiedliwości i Rozwoju występowała w kampanii pod hasłem „Zobacz, jak daleko zaszliśmy". – Nie składamy obietnic. Po prostu pokazujemy ludziom, ile zrobiliśmy – mówił Husejn Ugur ze sztabu wyborczego partii. Jej politycy wskazywali, że w czasie ich rządów w latach 2002 – 2010 turecki produkt narodowy brutto wzrósł z 320 miliardów dolarów do 750 miliardów, czyli ponaddwukrotnie. Chwalili się też niską inflacją i zawrotnym tempem wzrostu gospodarczego, które w ubiegłym roku wyniosło 8,9 proc.
Opozycyjna CHP prowadziła kampanię pod hasłem „Turcja będzie swobodnie oddychać", odwołując się do strachu sporej części elektoratu przed autorytarnymi zapędami rządzących. – Prawie 60 dziennikarzy siedzi w więzieniach. Niedawno widzieliśmy, jak zakazano publikacji jednej z książek. Zamyka się ludzi za trywialne wykroczenia, a sądy specjalne zostały upolitycznione – powiedział lider opozycji Kemal Kilicdaroglu w wywiadzie dla „Voice of America". Na wiecach grzmiał, że Erdogan stworzył w Turcji „imperium strachu" i chce zostać sułtanem.