16 września w biały dzień do idących ulicą Czeczenów podjechał samochód, z którego padło 11 strzałów. Mężczyźni zginęli na miejscu.
Jeden z nich to Berg-Chaż Musajew, zastępca Doku Umarowa, przywódcy terrorystycznego ruchu Emirat Kaukaski. Dwóch pozostałych to Rustam Altemirow i Zaurbek Amrijew. Oni również byli członkami terrorystycznej organizacji, która przyznała się m.in. do styczniowego zamachu na lotnisko Domodiedowo, w którym zginęło 37 osób, oraz do podłożenia bomb w moskiewskim metrze na początku 2010 roku. Zginęło wtedy niemal 40 osób.
Pistolet i noktowizor
Turecka policja ma coraz więcej dowodów, że Czeczenów zabiły rosyjskie służby. Z nagrań zarejestrowanych przez kamery na lotniskach wynika, że co najmniej ośmiu rosyjskich agentów wjechało do Turcji w ciągu dwóch tygodni przed zamachem. Policja odnalazła też samochód, do którego przesiedli się napastnicy, uciekając z miejsca zamachu. Pojazd porzucono w punkcie złomu, gdzie miał zostać zniszczony. Dzięki wskazówkom od informatora już w trzy dni po zamachu udało się ustalić, że dowódcą oddziału zabójców był Aleksander Żarkow. Namierzono go w jednym z hoteli, ale uciekł kilka minut przed przyjazdem na miejsce oddziałów specjalnych. W pokoju znaleziono lornetkę, noktowizor i pistolet kalibru 9 mm. Badania balistyczne wykazały, że to właśnie z tej broni strzelano do Czeczenów. Ustalono, że w grupie agentów była też kobieta Maria M. Razem ze swoim mężem, który pochodzi z Czeczenii, miała dostarczać zamachowcom informacje wywiadowcze. Tureckie władze są przekonane, że wszyscy uczestnicy akcji wyjechali z kraju.
Turecka policja już wcześniej podejrzewała rosyjskich agentów o zabicie trzech innych czeczeńskich radykałów. Zamachowcy nie pozostawili jednak żadnych śladów. Prawdopodobnie władzom w Ankarze nie zależało też na wywoływaniu kryzysu w relacjach z Moskwą. Tym razem może być inaczej, bo stosunki turecko-rosyjskie dawno nie były tak napięte.
– Ankara uważa, że Rosja działa przeciwko tureckim interesom w krajach Bliskiego Wschodu. Tureckie władze ostro skrytykowały Moskwę za zawetowanie rezolucji potępiającej syryjski reżim. Rosja jest natomiast wściekła na Turcję za to, że zgodziła się na umieszczenie elementów tarczy antyrakietowej na swoim terenie. A także za to, że nie zgodziła się, by rurociąg South Stream przebiegał przez jej wody terytorialne – mówi „Rz" Fadi Hakura z brytyjskiego Chatham House.