O bezprecedensowych środkach bezpieczeństwa podczas wizyty Azarowa, który zwiedzał budowę nowego szpitala dziecięcego w Kijowie, napisała ukraińska gazeta „Deło". Ochroniarze kontrolowali nawet pracujących w kotłowni. Strzelcy wyborowi ustawili się na dachu sąsiedniego budynku i obserwowali otoczenie przez lornetki.

„Deło" pisze, że snajperzy będą teraz częściej towarzyszyć szefowi rządu. – Przeciwnicy władz skupują broń i szykują zamachy na instytucje państwowe – powiedział niedawno prezydent Wiktor Janukowycz. Gmach Rady Najwyższej już jest ogrodzony żelaznym parkanem na betonowych fundamentach.

Jak pisała internetowa gazeta „Ukraińska Prawda", 6-metrowe ogrodzenie powstało także wokół rezydencji prezydenta Janukowycza pod Kijowem, a służby zabroniły nad nią lotów. Przedsiębiorstwo UkrAeroRuch tłumaczyło portalowi, że o nadaniu tamtejszym terenom statusu strefy zakazu lotów „zdecydowała nie rezydencja, ale położona nieopodal... elektrownia wodna". Według „Ukraińskiej Prawdy" strefa obejmuje jednak również tereny wokół gmachu rządu i parlamentu.

Przeciwnicy władz mówią o fobiach. Zwolennicy przywódczyni opozycji Julii Tymoszenko skazanej na siedem lat więzienia za podpisanie niekorzystnego kontraktu gazowego z Rosją twierdzą, że władze boją się właśnie jej, a prokuratura „szyje" jej zarzut współudziału w zleceniu zabójstwa szefa Banku Narodowego Ukrainy Wadyma Hetmana oraz deputowanego Jewhena Szczerbania. Portal Newsru.ua przypomniał, że w zeszłym roku liczba ochroniarzy prezydenta Janukowycza wzrosła do 170 osób.

Otoczenie głowy państwa tłumaczyło, że potencjalne zagrożenie jego życia „istnieje zawsze". – Pamięta pani, jak Janukowycz w ramach kampanii przed wyborami prezydenckimi w 2004 roku zemdlał po uderzeniu jajkiem? Przebywał wówczas w Iwano-Frankiwsku (dawny Stanisławów) na zachodzie kraju. Najwyraźniej nadal się boi – mówi „Rz" Jewhen Petrenko z Instytutu Polityki Otwartej w Kijowie. – Władze na Ukrainie zachowują się jak afrykańscy wodzowie otaczający się gwardią. Boją się pokojowo nastawionych ludzi, którzy walczą tylko o to, co im się należy – dodaje.