Chodzi o jednego z bardziej znanych włoskich żurnalistów, obecnie naczelnego dziennika „Il Giornale" Alessandro Sallustiego. Pod koniec września sąd kasacyjny wbrew wskazaniom prokuratora generalnego, by proces powtórzyć, podtrzymał wyrok skazujący dziennikarza na 14 miesięcy więzienia i 30 tys. euro grzywny. Ze względów proceduralnych, nieco naciągając prawo, udało się wykonanie wyroku odroczyć o dwa miesiące. W tym czasie parlament miał znieść haniebną karę więzienia dla dziennikarzy za zniesławienie.
Po zajadłych międzypartyjnych kłótniach i poprawkach opracowano tekst nowej ustawy przezwanej „Na ratunek Sallustiemu", która przewidywała karę do roku więzienia dla autora zniesławiającego tekstu, ale nie przewidywała odosobnienia dla redaktorów naczelnych jako odpowiedzialnych za publikację. A to był właśnie casus Sallustiego, który jako naczelny dziennika „Libero" został skazany za artykuł redakcyjny z 2007 r. napisany przez kogoś innego. Jednak Senat tę ustawę odrzucił, bo, jak tłumaczyli senatorowie, nie można za zniesławienie umieszczać dziennikarzy za kratkami.
14 miesięcy w więzieniu musi odsiedzieć szef „Il Giornale" za nie swój artykuł
Związek Dziennikarzy przyklasnął, ale stara ustawa z czasów faszyzmu (przewidująca do sześciu lat więzienia) tym samym pozostała w mocy, podobnie jak wyrok w sprawie Sallustiego. Prokurator Mediolanu, korzystając ze swoich uprawnień, zamienił mu więzienie na areszt domowy. Sallusti od wczoraj kieruje dziennikiem „Il Giornale" z domu swojej towarzyszki życia Danieli Santanche, deputowanej prawicowego Ruchu dla Italii. Ta rozgoryczona pyta, co prezydent Napolitano i premier Monti mają w tej skandalicznej sprawie do powiedzenia. Na razie obaj milczą. Do piątku sąd ma zdecydować, czy Sallusti może chodzić do pracy. Jest trzecim dziennikarzem w historii włoskiej republiki, który został uwięziony za zniesławienie, i obecnie jedynym we wszystkich krajach demokratycznych.
Drakoński wyrok na Sallustiego jest jednoznacznie interpretowany jako efekt korporacyjnej solidarności bezkarnej sędziowskiej kasty, bo oskarżenie wniósł sędzia. Rzeczywiście, sędzia Giuseppe Cocilovo został zniesławiony, bo „Libero" oskarżyło go o zmuszenie nieletniej do przeprowadzenia aborcji, podczas gdy zgodnie z prawem pozostawił decyzję 13-letniej dziewczynie, która chciała usunąć ciążę. Sąd pierwszej instancji skazał Sallustiego na 5 tys. euro grzywny i 15 tys. euro odszkodowania, ale w uzasadnieniu wyroku przyznał, że zapomniał orzec mu dodatkowo kary więzienia. Więc Cocilovo zgłosił się do Salusstiego, żądając dodatkowych 20 tys. euro w zamian za ugodę. Sallusti się nie zgodził, więc Sąd Apelacyjny żądania kolegi po fachu usankcjonował. Padło brzydkie podejrzenie, że w ten sposób sędziowie dorabiają sobie do pensji, bo z ostatniego tysiąca spraw o zniesławienie co czwartą wnieśli sędziowie.