Slota, przez długie lata wraz z założoną przez siebie Słowacką Partią Narodową był podporą rządów populisty Vladimira Mecziara. Karierę polityczną zaczął jako burmistrz miasta Żilina, później jako koalicjant Mecziara uchodził za jednego z najbardziej wpływowych polityków w swoim kraju.
Zyskał pozycję sprytnego i cynicznego gracza politycznego (niekiedy porównywano go do Andrzeja Leppera). Uważany za czołowego słowackiego rasistę i ksenofoba wsławił się agresywnymi wystąpieniami przeciwko mieszkającym na Słowacji Cyganom i Węgrom (władze węgierskie protestowały gdy oświadczył, że „przybłędów ze wschodu należy wypędzić do Azji", albo że „nasze czołgi dojdą do Budapesztu").
Slota pozostawał koalicjantem partii Smer premiera Fico w latach 2006-2010, jednak jego popularność wyraźnie spadła. W ubiegłorocznych wyborach jego partia poniosła sromotną klęskę i nie dostała się do parlamentu. Slota zrezygnował wówczas z fotela przewodniczącego (otrzymał jednak tytuł „Honorowego Przewodniczącego").
Od tej pory wychodziło na jaw coraz więcej jego politycznych grzechów, wśród których najcięższym okazało się sprzeniewierzenie funduszy partyjnych. Ujawnienie kradzieży dużych sum z partyjnej kasy SNS spowodowało, że były szef ugrupowania został pozbawiony wszelkich funkcji, tytułów, a ostatecznie w marcu wyrzucono go z partii.
Prawdziwym końcem kariery czołowego słowackiego nacjonalisty może okazać się jego zeszłotygodniowa przygoda z policją drogową. Slota nie zatrzymał się na wezwanie patrolu, a gdy policjanci dogonili go radiowozem odmówił badania sondą. Według informacji dziennika „Sme" polityk był pod wpływem alkoholu. Będzie musiał stanąć przed sądem, a za jazdę po pijanemu grozi mu rok więzienia. Ewentualny wyrok skazujący oznaczać będzie też faktyczny koniec kariery polityka uznawanego jeszcze kilka lat temu za „człowieka nr 2 na Słowacji".