W piątek o świcie, gdy przejeżdżałem przez egipską stolicę, wyglądało jakby nic się nie stało. Tak jakby nikogo nie zaskoczyło, że w najważniejszym kraju arabskim z dnia na dzień władzę stracił wybrany ledwie rok temu prezydent Mohamed Mursi, wywodzący się z największej i najważniejszej organizacji islamistycznej na świecie - Bractwa Muzułmańskiego.
Działały całodobowe targi ze wszystkim – od owoców układanych w piramidy po buty rozrzucone na wielkich foliowych płachtach. W małych warsztatach można było dostrzec starych rzemieślników przybijających młoteczkami podeszwy.
Zobacz zdjęcia ze stolicy Egiptu
Co najdziwniejsze poza lotniskiem nigdzie nie widziałem żołnierzy ani policji – a przejechałem kilkanaście kilometrów do samego centrum stolicy. Może są w miejscach, gdzie dziś może dojść do demonstracji zwolenników Bractwa Muzułmańskiego.