Do napadu na strażników doszło w pobliżu miasta Saravan, na górskim pograniczu irańskiej prowincji Sistan-Baluchistan z Pakistanem. Jest to miejsce, gdzie przecinają się szlaki przemytników heroiny, która z Afganistanu, przez Pakistan i Iran, trafia dalej na zachód.
Poseł Hedayatollah Mirmoradzehi, który reprezentuje okręg Saravan w parlamencie, oświadczył, że za atak odpowiedzialni są "antyrządowi partyzanci".
Region ten, w odróżnieniu od większości Iranu, zamieszkany jest bowiem przez sunnitów.
W ostatnich latach sunniccy rebelianci z grupy Jaish al-Adl wielokrotnie przeprowadzali ataki na irańskie służby bezpieczeństwa. Jednak tym razem grupa nie przyznała się do napadu.
Jak podaje serwis BBC News władze regionu oficjalnie oświadczyły, że wyroki śmierci są odpowiedzią na napad na strażników.
- Szesnastu rebeliantów powiązanych z wrogimi reżimowi grupami zostało powieszonych dzisiaj rano w więzieniu Zahedan w odpowiedzi na śmierć strażników w Saravan - oświadczył dzisiaj Mohammad Marizeh, prokurator generalny prowincji. Nie wiadomo jaki dokładnie był związek pomiędzy powieszonymi więźniami a sprawcami ataku.
- Ostrzegaliśmy rebelianckie grupy, że żaden atak na cywilów oraz siły bezpieczeństwa nie zostanie bez odpowiedzi - dodał Marizeh.