Obecne ukraińskie władze charakteryzuje przede wszystkim absolutny brak logiki działań. Kiedy wszystkim wydaje się, że doszli już do granicy cynizmu i agresji, oni idą jeszcze dalej. Każdy scenariusz jest możliwy. Niestety, żaden nie jest optymistyczny.
Wojna domowa?
Żeby doszło do wojny domowej muszą być dwie różne grupy społeczne, które są gotowe przelewać swoją krew. Na wschodzie kraju nikt jednak nie pali się do poświęcenia swojego życia w imię reżimu Janukowycza. Za niego i system gotowi są poświęcić się jedynie opłaceni kryminaliści i czujący zagrożenie członkowie Berkutu. Dlatego też nie jest to konflikt pomiędzy Ukraińcami, a pomiędzy ambitnym społeczeństwem a brutalną władzą.
Wciąż jednak pozostaje aktualne pytanie o to, co za sobą pociągnie przykręcenie śruby przez Janukowycza...
Dlatego, że wszystko, co do tej pory dzieje się na Ukrainie wykracza poza wszelkie granice rozumu, możemy brać pod uwagę każdy scenariusz. Krwawa pacyfikacja Majdanu na pewno nie oznaczałaby końca protestów. Wyobrażam sobie powstanie grup partyzantów, terrorystów, którzy będą dokonywali zamachów wymierzonych w rządzących, różnego rodzaju dywersje biznesów politycznych oponentów, a to grozi katastrofą ekonomiczną. Naprawdę, wszystko jest możliwe.
Jak nazwałby Pan to, co się obecnie dzieje w Kijowie? Początkiem nowej dyktatury?