Julia Tymoszenko przez kilka tygodni pozostawała wielką nieobecną kijowskiego Majdanu. Z oczywistej przyczyny aż do uwolnienia jej na mocy decyzji Rady Najwyższej w sobotę nie mogła być obecna wśród organizatorów protestów, ale wiele wskazuje na to, że demonstranci wcale tego nie oczekiwali. Wśród ich postulatów uwolnienie „królowej Majdanu" sprzed dziesięciu lat pojawiało się jako jeden z ostatnich punktów.
Wolność dla Julii
Pozostaje to w kontraście do prezentowanego przez długi czas stanowiska Unii Europejskiej i przywódców Zachodu (z Angelą Merkel na czele), którzy ze zwrócenia wolności przetrzymywanej w więzieniu od sierpnia 2011 r. Tymoszenko uczynili wręcz zasadniczy wymóg podpisania przez Kijów umowy stowarzyszeniowej z UE. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się to przejawem braku zrozumienia istoty najnowszego buntu Ukraińców.
Julia Tymoszenko od początku obecnego konfliktu wspierała najbardziej nieustępliwe stanowisko, do tego stopnia, że kontestowała wręcz podpisanie przez Kliczkę, Tiahnyboka i Jaceniuka porozumienia z władzą wynegocjowanego z pomocą unijnych ministrów. W piątek na stronie internetowej swojej partii Batkiwszczyna napisała, że walkę trzeba doprowadzić do końca, a z powodu ofiar śmiertelnych trzeba „zlikwidować dyktaturę".
Obecnie pozycję Tymoszenko wzmacnia mianowanie jej bliskich współpracowników na ważne stanowiska państwowe. Pełniącym obowiązki prezydenta został wiceszef Batkiwszczyny Ołeksandr Turczynow, wcześniej wybrany także na nowego przewodniczącego Rady Najwyższej. Innemu deputowanemu tej partii, Arsenowi Awakowowi, powierzono tekę ministra spraw wewnętrznych.
Z drugiej strony jej osobista popularność pozostaje tylko cieniem „politycznego gwiazdorstwa" z czasów pomarańczowej rewolucji w 2004 r. Wskazuje na to chłodne przyjęcie przez Majdan jej wygłoszonego z wózka inwalidzkiego emocjonalnego przemówienia w sobotni wieczór.